Wiedzieli, do czego są zdolni ich koledzy – funkcjonariusze SB. Wiedzieli, że swoje decyzje mogli przypłacić życiem. Mimo to założyli Związek Zawodowy Funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej. Nie było ich wielu, jednak stali się poważną rysą na fundamencie reżimu. Niedziela, 13 grudnia 2009
– My z „nowego naboru” byliśmy już innym pokoleniem. Nie bawiła nas już wojna czy stare nieformalne układy kolegów komunistów z wykształceniem podstawowym bądź niepełnym, którzy zresztą w resorcie stanowili większość. To oni mieli wczasy, kolejne mieszkania. Wszystko. Podobnie Służba Bezpieczeństwa – opowiada po latach Wiktor Mikusiński. – To rozgoryczało. Potem zaczął się kryzys gospodarczy w Polsce. W pełni ujawniła się nieumiejętność rządzenia przez komunistów. Wbrew wszelkim mitom większość milicjantów również odczuwała ten kryzys.
Już nie było sklepów „za żółtymi firankami”. Oczywiście, wierchuszka resortowa, komendanci główni, wojewódzcy czy jednostek nadal zaopatrywali się w specjalnych sklepach. Lecz „szarzyzna milicyjna” stała w kolejkach i jak inni nie zawsze mogła kupić podstawowe artykuły. Owszem, wciąż jeszcze szybciej dostawało się mieszkanie. Ale już zdecydowanie gorsze niż dziesięć lat wcześniej. Mundury były niefunkcjonalne. Samochody służbowe sypały się. Podobnie inny sprzęt. I tak stopniowo okazywało się, że władza nie była w stanie opłacić tych, którzy mieli być jej najwierniejszymi sługami. Oczywiście, trudno mówić o całym środowisku. Bo byli ludzie, którzy za różnego rodzaju talony na pralkę, lodówkę, samochód nadal wyciszali swoje sumienie.
Wkrótce do żądań ekonomicznych zaczęto dodawać żądania o charakterze wolnościowym. Znajdowały one oddźwięk szczególnie wśród młodych funkcjonariuszy, którzy już dostrzegali wszechobecność cenzury. Upokarzająca była też dla nich niemożność wyjazdu na Zachód. Chyba że w charakterze wywiadowcy. Najbardziej jednak młodych uwierało ograniczanie im prawa do udziału w uroczystościach religijnych. Funkcjonariusze coraz częściej zaczęli też domagać się prawa do posłania dziecka do Pierwszej Komunii Świętej, na religię. Chcieli również bez przeszkód zawierać śluby kościelne.
Impuls do powstania związków dali funkcjonariusze Komendy Milicji w Szopienicach i Gdańsku. Później sprawnie powstawały m.in. w Białymstoku, Bydgoszczy Warszawie, Krakowie, Szczecinie, Lublinie, Siedlcach, Łodzi, Nowym Sączu, Płocku, Stargardzie Szczecińskim, Toruniu, Wałbrzychu. Również w niewielkich miasteczkach. W sumie – na blisko 80 tys. milicjantów i ponad 20 tys. funkcjonariuszy SB w tworzenie ruchu zaangażowało się około 10 proc. milicjantów. Tyleż samo go wspierało. Choć w SB procent wspierających był znikomy.
– Założyliśmy związek, bo w ówczesnych czasach tylko związek zawodowy mógł przeprowadzić jakiekolwiek reformy, czego przykładem była Solidarność – mówi Wiktor Mikusiński. – Było dla nas oczywiste, że jeżeli chcemy coś zrobić, to musimy być zintegrowani. A tylko związek mógł tak zintegrować nasze środowisko, aby było zdolne stawiać postulaty władzom resortu.
W Komendzie Głównej Milicji Obywatelskiej i w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, a także w KC PZPR – zawrzało. Funkcjonariuszom, którzy weszli do komitetów założycielskich, zagrożono, że jeśli nie zrezygnują z inicjatywy, to zostaną oskarżeni o zdradę stanu. Straszono, że za chwilę wejdą do Polski „państwa sojusznicze, bo jeszcze czegoś takiego jak związki zawodowe w milicji w państwach socjalistycznych nie było”.
Zagrożono również natychmiastowymi zwolnieniami. – Mieliśmy naprawdę wielki dylemat. Byliśmy funkcjonariuszami – mówi Wiktor Mikusiński. – Obowiązywała nas przysięga. Wielu uważało, że łamiemy przysięgę. Zarzucano nam, że rozsadzamy resort od wewnątrz. Że Solidarność to wykorzysta, że zdepcze nas wszystkich. Mieliśmy dylematy, bo tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czy Solidarność nas poprze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.