Zapisane piórem pożółkłe kartki nie mają nawet stu lat, jednak o ich zakup walczyło wielu zamożnych kolekcjonerów. List bowiem napisany został w miejscu bezprecedensowego historycznego cudu: w belgijskich okopach pod Ypres, w noc wigilijną 1914 r. Niedziela, 27 grudnia 2009
Rozejm ostatecznie zakończyli snajperzy z obu stron, strzelając do tych żołnierzy, którzy wciąż próbowali przechodzić na drugą stronę okopów. Wkrótce po niemieckiej stronie front został obsadzony innymi, świeżymi oddziałami z Prus Wschodnich. I bynajmniej nie był to przypadek. Większość Niemców biorących udział w rozejmie odmówiła bowiem dalszego udziału w walkach. Spotkała ich jednak za to dotkliwa kara. Zostali wysłani na front wschodni, najbardziej niebezpieczny odcinek bojowy, na którym ocalenie życia było prawdziwym cudem.
Co to wszystko znaczy?
Wróćmy jeszcze na chwilę do listu Toma, piszącego do swojej siostry: „Właśnie zaczynałem szykować się do powrotu do naszych okopów, kiedy jeden starszy Niemiec chwycił mnie za ramię. – Mój Boże – powiedział – dlaczego nie możemy żyć w pokoju i po prostu wrócić do domu? – O to musisz zapytać swojego dowódcę – odparłem. Spojrzał na mnie badawczo i rzekł: – Być może masz rację, ale musimy zapytać o to także swoje serca... A zatem, moja Droga Siostro, powiedz mi, czy słyszałaś kiedykolwiek o takiej Wigilii, jaka miała tutaj dziś miejsce? Co to wszystko właściwie znaczy? Przecież to niemożliwe, by okazywać taką przyjaźń swoim wrogom. Jesteśmy tu po to, by powstrzymać niemiecką armię i odesłać do domu. A niemieccy żołnierze są równymi facetami, którzy muszą wykonywać rozkazy, z którymi wcale nie muszą się zgadzać. My zresztą tak samo.
Zastanawiam się, co by się stało, gdyby duch, który dziś opanował okopy, opanował ludzi na całym świecie. Co by się stało, gdyby nasi dowódcy złożyli sobie życzenia zamiast wysyłania ostrzeżeń. Gdybyśmy zamiast sobie ubliżać, wspólnie zaczęli śpiewać kolędy. A zamiast brać odwet, dawali sobie prezenty. Czy cała ta cholerna wojna nie skończyłaby się wtedy natychmiast? Wszystkie narody twierdzą, że chcą pokoju. A jednak w tę noc Bożego Narodzenia zastanawiam się, czy chcemy tego pokoju naprawdę dość mocno”.
Trauma generałów
To smutna ironia historii, ale na polach bojowych, na których w grudniu 1914 r. doszło do nieznanego wcześniej dziejom cywilizacji wielkiego pojednania, niecałe pół roku później – 22 kwietnia 1915 r. – po raz pierwszy użyto broni masowego rażenia, jakim był śmiercionośny gaz, zwany dziś iperytem. Nazwa „iperyt” pochodzi właśnie od Ypres, w którego okolicach Niemcy rozpoczęli jego stosowanie. W grudniu 1915 r., w tym samym miejscu, czyli koło Neuve Chappelle, doszło do ponownych spontanicznych rozejmów. Jednak już na o wiele mniejszą skalę.
Zaważyły na tym wydarzenia poprzednich miesięcy, takie jak: nieudany, krwawy atak brytyjski na Ypres czy użycie przez Niemców gazów bojowych. Dowódcy z obu stron starali się nie dopuszczać do prób bratania, zarządzając na dni świąteczne ostrzał artyleryjski. Unikano także trzymania oddziałów dłużej w jednym miejscu, aby nie doszło do bliższego zapoznania się z żołnierzami z drugiej strony frontu.
Dowództwa, którymi zaledwie rok wcześniej wstrząsnęły zupełnie nieprzewidywalne zachowania podlegających im wojsk, nie chciały przeżywać tej traumy po raz drugi. Bo jeśli jeden żołnierz w czasie wojny odmówi wykonania rozkazu, to bez problemu można go rozstrzelać. Jeśli odmówi dziesięciu – również można to zrobić. Możliwe, że dałoby radę rozstrzelać nawet setkę zbuntowanych wojaków, ale nie można było przecież skazywać w ten sposób na śmierć całych oddziałów i brygad. W dodatku własnych. O czymś podobnym historia wojskowości jeszcze nie słyszała i pewnie nigdy nie usłyszy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.