Idźcie i pokazujcie czyli jak uciec przed nakazem Jezusa

Może dla niektórych to dziwne, ale w tym duchowym testa­mencie Jezusa nie ma słów w rodzaju: „idź i bądź porządnym człowiekiem, a inni wszystko zrozumieją”. Chrześcijanin to wcale nie jest „porządny człowiek”, ale ten, kto spotkał Jezusa i zachwycił się Nim. Wieczernik, 152/2007




Ograniczenie świadectwa do życia bez świadectwa słowa przypomina ograni­czenie wiary do zestawu nakazów i zakazów bez pytania o spotkanie z Jezusem: to prosta droga, byśmy sami stracili z oczu Tego, który jest najważniejszy. A na­wet jeśli jakimś cudem my Go nie zgubimy, to już prawie na pewno innych utwier­dzimy w takim myśleniu.

Św. Paweł w świetnie nam znanych słowach, wiara rodzi się z tego, co się sły­szy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz 10,17). Słowa to nie jest „mało ważne byle co”, nie dodatek. One mają ogromną moc – są dla człowieka tym, czym ster dla okrętu (por. Jk 3,4).

Druga sprawa to pytanie o wyrazistość naszego świadectwa życia. Łatwo uciec w myślenie: będę działał, nie muszę mówić. Ale tak uczciwie: kto patrząc na moje postępowanie może powiedzieć: „to jest uczeń Jezusa”? Jeśli nie będę miał odwa­gi i przekonania, by mówić o Jezusie, nie ma też właściwie żadnych szans, bym żył Jego nauką tak naprawdę. Bo to wymaga tego, by zaprotestować, by być in­nym, by się wyłamać, by odrzucić konformizm... Nauka Jezusa jest radykalna, jest zgorszeniem dla świata. Jeżeli więc ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga (Jk 4,4b).

Jezus w swoim nauczaniu nie ograniczał się do „pokazywania”. Żył i głosił. To dopiero stanowiło całość. I dlatego w ostatnim poleceniu nie ograniczył się do po­lecenia, byśmy „pokazywali” wiarę. Ją trzeba głosić na wszelkie sposoby. A jak wiadomo dary duchowe tym się różnią od materialnych, że kiedy je dzielimy, wte­dy się mnożą.

Świadectwo słowa i życia jest jak dwa wiosła w łodzi. Jeśli odrzucimy jedno – drugie straci sens: będziemy się tylko kręcili w kółko i dziwili, że nie widać owo­ców.

No dobrze, ale czy to naprawdę ja mam być świadkiem? Czy to polecenie do­tyczy mnie? Przecież absolutnie się nie nadaję...


Dlaczego nie ja? Pięć powodów, dla których nie mogę głosić.


Zasadniczo problem z mówieniem o Bogu i o Jego przesłaniu dla nas jest stary jak Objawienie. Abraham i jego krewni nie mieli tego problemu – właściwie każdy miał bezpośredni kontakt z Bogiem. Ale już kiedy pojawia się naród i prośba skie­rowana do Mojżesza – pojawiają się i opory. I te opory pojawiają się u większości powołanych. U nas nieraz też.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...