Idźcie i pokazujcie czyli jak uciec przed nakazem Jezusa

Może dla niektórych to dziwne, ale w tym duchowym testa­mencie Jezusa nie ma słów w rodzaju: „idź i bądź porządnym człowiekiem, a inni wszystko zrozumieją”. Chrześcijanin to wcale nie jest „porządny człowiek”, ale ten, kto spotkał Jezusa i zachwycił się Nim. Wieczernik, 152/2007




Ale jak to zrobić?


Zacznijmy od sprawy oczywistej: nie ma przepisu na „wyprodukowanie” świadka. Duch wieje, kędy chce. Ale na pewno warto zastanowić się nad tym, co może sprzyjać świadectwu słowa. I tu kilka luźnych spostrzeżeń do przemyślenia.

Pierwsza sprawa: poczuć się posłanym i odpowiedzialnym. Ode mnie może za­leżeć więcej, niż mi się wydaje: zbawienie lub potępienie wieczne człowieka, które­go Pan postawił na mojej drodze! I to nie jest slogan. Spójrz na ludzi, którzy cię otaczają. Ile można dla nich zrobić? Dobre słowo, bułka dla głodnego, odwiedziny, zainteresowanie, rozmowa – to ważne. Ale mamy skarb jeszcze cenniejszy. Czy chcemy się nim dzielić?

Druga sprawa: przyjąć to, jaki jestem i właśnie takiego oddać Panu na służbę świadectwa. Bóg nie żyje w świecie ideałów. Zna mnie i wie, jakie są moje słabo­ści. Jeśli nie przeszkadza to Jemu, by mnie powołać – dlaczego ma przeszkadzać mi? Oczywiście nie chodzi o to, że świadek Jezusa może być byle jaki. Staram się ze wszystkich sił. Resztę oddaję Panu. Niech On działa.

Pamiętam pierwszą prowadzoną przeze mnie szkołę modlitwy na rekolekcjach I stopnia. Byłem jeszcze klerykiem. Myślałem: „co ja powiem! Przecież nie umiem się modlić!” Próbowałem mówić, jak ma być – poszło obok uczestników. Więc po­wiedziałem, że nie umiem, jakie mam trudności, co z nimi robię i jak ciągle nie wychodzi... i okazało się, że właśnie to było potrzebne! Bo jak ma być – wiedzieli wszyscy. Ale to niewiele znaczyło.

Wtedy nauczyłem się ważnej rzeczy: zacznij z wiarą, jaką masz teraz, a resztę zostaw Bogu!

Dalej, by świadczyć o Bogu wobec tych, któ­rzy Go nie poznali (wcale albo źle) najpierw war­to rozmawiać o Nim z tymi, którzy wierzą. To dziwne, kiedy rodzina, wspólnota oazowa czy jeszcze jakaś inna grupa nie potrafi się dzielić doświadczeniem wiary. Wtedy z pewnością i wyjście do innych będzie sztuczne i na siłę – bę­dzie po prostu nienaturalne. Jeśli mam być świad­kiem, to potrzebuję wspólnoty, ludzi, któ­rzy bę­dą świadczyli wraz ze mną. Powodów jest wiele: wspieranie się, uzupełnianie, mobilizowa­nie, ubogacanie, ale pierwszy i podstawowy to mi­łość: jeśli stanie przy mnie brat czy siostra w Chrystusie, ktoś, z kim będę żyć tym, co chcę głosić, świadectwo życia i słowa nabiera sensu i mocy.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...