Czy wiara młodzieży jest brana pod uwagę, skoro częstą metodą przygotowania do bierzmowania jest „pędzenie przez pobożności”. Im więcej – tym lepiej. Masz chodzić do kościoła, masz chodzić na drogę krzyżową i roraty, masz obchodzić pierwsze piątki miesiąca – a z wszystkiego cię rozliczymy Wieczernik, 160/2008
Wymagania powinniśmy stawiać, ale tylko we właściwy sposób. Zapraszam do pewnej podróży w wyobraźni.
Jest rok 2084. Każdy członek Kościoła ma wszczepiony pod skórę chip. Każda świątynia, kaplica posiada specjalne czytniki. Także każdy konfesjonał, szafarz komunii świętej i katecheta taki czytnik posiada. Baza danych Kościoła Katolickiego zapełnia się konkretnymi informacjami – o obecności na Mszy świętej i nabożeństwach (także o spóźnieniach), o częstotliwości spowiedzi, uczestnictwie na katechezie, przyjmowaniu komunii. Każda kancelaria będzie ma dostęp do tej bazy.
Na kolędzie każdy otrzyma swój „biling”. Będzie można pochwalić kogo trzeba: „Jakże się cieszę z obecności pani na każdej niedzielnej Mszy świętej, z uczestnictwa na różańcowym nabożeństwie i pierwszopiątkowych spowiedzi”. Udzielić stosownym pouczeń: „Syn pani także praktykuje wzorowo, szkoda jedynie, że chodzi do sąsiedniej parafii zamiast do naszej.” Jeśli trzeba zganić: „Pan natomiast, aż przykro to mówić, od ostatniej kolędy był pan jedynie dwa razy w kościele, z czego na pasterkę spóźnił się pan 11 minut”.
Koniec podróży. Czy podoba się komuś taka wizja? Słucham pilnie! Niespecjalnie? Przypomina za bardzo Big Brothera, totalitaryzm? Kojarzy się nachalnie ze znamieniem bestii? Przypomnijmy: I sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia – imienia Bestii lub liczby jej imienia (Ap 13,16-17).
Uznaję te wątpliwości. Podobne uczucia i mnie towarzyszą. Cała ta podróż w wyobraźni służyła tylko temu, by móc w tym miejscu zadać pytanie: „Czym różni się chipowanie wiernych od… indeksów kandydatów do bierzmowania?”
Różnice są nieistotne, idea pozostaje ta sama – bezosobowa inwigilacja i masowa presja (a potem represja). Co to ma wspólnego z wolnością i wyborem? Czyli czymś istotnym dla wiary?
Gdyby Pan Jezus miał takie myślenie, to swoich uczniów wiązałby w pęczki i wlókł za sobą na postronku. On jednak mówił Czyż i wy chcecie odejść? (J 6,67b) Proszę sprawdzić w ewangeliach, Jezus do nikogo nie powiedział „musisz”, „musicie”. Jego styl to: JEŚLI CHCESZ być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną! (Mt 19,21)
Sprawę praktyk religijnych, wiary, relacji do Boga pozostawiam zatem sumieniu moich kandydatów. Podkreślam ważność tego, przypominam, zachęcam, ale… nie mogę, nie umiem i nie chcę wchodzić w ich wnętrze. Chyba, że jestem do tego wyraźnie zaproszony.
Jest to zgodne z duchem Kościoła. W Polskim Dyrektorium Katechetycznym znajdujemy takie rozstrzygnięcia:
„Podstawą wystawiania oceny szkolnej w nauczaniu religii jest wiedza ucznia, jego umiejętności, a także aktywność, pilność i sumienność. Nie powinno się natomiast oceniać za udział w praktykach religijnych. Należy, bowiem przyjąć zasadę, obecną też w katechezie parafialnej przed 1990 rokiem, że życie religijne jest przedmiotem osądu sumienia dokonywanego wobec Boga” (PDK 83).
Jest tu kontekst szkoły, ale deklaracja dotycząca „życia religijnego” jest jasna. Dziwi mnie fakt, że to, co w murach szkoły jest „przedmiotem osądu sumienia”, w murach kościoła już nim być przestaje. A taka jest niestety częsta praktyka.
Gdybyście jednak spytali moich kandydatów, czy jestem wymagający, to bez chwili wahania powiedzą „tak”. Wymagania te dotyczą jednak czegoś innego – umowy między mną a kandydatem. Chcesz uczestniczyć w przygotowaniu? Przychodź na spotkania i zachowuj się na nich jak człowiek. Tylko tyle i aż tyle, bo zasady te sprawiają, że każdego roku kilkanaście procent kandydatów jest odsuniętych.
To także jest wbrew pewnej praktyce. Są dwa modele stawiania wymagań w przygotowaniu do bierzmowania. Jeden to nakładanie licznych obowiązków dotykających forum wewnętrznego kandydata (praktyki, życie sakramentalne), z których się później i tak go nie rozlicza. Drugi to postawienie minimalnych i oczywistych obowiązków z forum zewnętrznego (obecność i zachowanie), które się realnie egzekwuje. Wybieram tę drugą koncepcję.
Czy moje przygotowanie do bierzmowania daje gwarancję sukcesu? Oczywiście, że nie. Z przykrością można oglądać jak wyrachowanie, cynizm, czy najczęściej obojętność, decydują o tym, jak po bierzmowaniu całe masy znikają z życia Kościoła. Pamiętajmy jednak, że wpisane jest to w „Jezusowe ryzyko” Odtąd wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło (J 6,66).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.