Jako chrześcijanie mamy najbardziej wartościową Nowinę do przekazania i często trudno nam zrozumieć i zaakceptować fakt, że tak niewielu chce nas słuchać. Wieczernik, 166/2009
Dzisiejszy człowiek w naszym kręgu kulturowym żyje szybko. Raczej ogląda niż medytuje. Nie czyta zbyt wiele, albo jeśli faktycznie czyta za wiele, to wtedy przyjmuje ten natłok informacji bardzo powierzchownie. Współczesny człowiek często nie jest zdolny do syntezy, zapatrzony w codzienność stara się zaspokoić aktualne potrzeby. Wyobraźnia i myślenie transcendentalne nie są jego mocną stroną. On sam chce dokonywać swoich wyborów. Zazwyczaj, jeśli słyszy o jedynej możliwości, czuje się jak w pułapce. Jednocześnie żyjąc w sprzecznościach, staje się coraz bardziej zagubiony i bardzo często popada w różne toksyczne skrajności. Bardziej kieruje się zasadą carpe diem (dosł. chwytaj, skub dzień, tzn. żyj chwilą obecną, używaj życia póki trwa), niż liczy się z odpowiedzialnością za swoje czyny, w kontekście nieprzemijalnego trwania w wieczności.
Takiemu człowiekowi, który sam chce kreować swoją teraźniejszość, a tylko czasem wybiega myślą we własną przyszłość, trzeba pomóc znaleźć cel i sens życia. Nie można mu go dać, tak po prostu, bo zazwyczaj tego nie oczekuje. Trzeba być dla niego najpierw hojnym i cierpliwym siewcą ziaren czasu, prawdy i dobra, a dopiero później stać się ogrodnikiem, który pielęgnuje rodzące się w nim nowe życie, prowadząc do dojrzałości, czyli samodzielności w wierze.
Dziś, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, przekaz wiary musi dokonywać się przez relacje. Najpierw na płaszczyźnie natury, płaszczyźnie ludzkiej, dopiero później tej nadprzyrodzonej. W świecie, w którym ideologia tzw. radykalnej autonomii oraz najprzeróżniejszych myślowych i moralnych „izmów” (indywidualizm, liberalizm, nihilizm, relatywizm i permisywizm), pozbawiła ludzi wspólnych, fundamentalnych odniesień na płaszczyźnie prawdy, dobra i piękna – na straży życia i wartości zazwyczaj nie stoi już Pan Bóg, ale hedonistyczna i utylitarystyczna tyrania zaspokajania własnych, często skrajnie subiektywnych potrzeb. Dlatego na tle tak płasko przeżywanego życia szansą są relacje, w których można doświadczyć szczerego zainteresowania osobą jako taką, że po prostu jest, istnieje, a nie ze względu na to co posiada i na ile może być do czegoś przydatna.
W tradycyjnym modelu przepowiadania Ewangelii jest tak, że – przekonani, iż stoimy po właściwej stronie życia (Bóg, wiara, moralność) – zapraszamy tych, co są według nas po drugiej stronie duchowej rzeki. Wołamy do nich: „słuchajcie, my mamy Prawdę – Jezusa; jeśli chcecie szczęścia, to osiągniecie je tylko na tej drodze, to jest jedyny most, przyjdźcie po nim tutaj, chodźcie do nas”. Mamy to oczywiście szczegółowo poparte biblijnymi cytatami i innymi dobrze wyuczonymi regułkami z Katechizmu Kościoła Katolickiego i przykładami wielu świętych i uczonych świadków wiary.
Wszystko jest super… ale niestety najczęściej nie działa, bo współczesny człowiek, wychowany w epoce postmodernistycznej nie dowierza, że na płaszczyźnie wiary może być jakaś jedna jedyna Prawda, skoro wszystko wokół mu mówi, że w każdej dziedzinie życia jest wiele możliwości wyboru. Dodatkowo wątpliwość tę pogłębia fakt istnienia wielu religii, z których każda twierdzi, że to ona zna tego Jedynego, Prawdziwego Boga. Żeby było jeszcze trudniej, współczesny człowiek zasadniczo jest zrażony do Kościoła, postrzegając go często jedynie jako skompromitowaną instytucję.
W dekadzie przygotowań do Jubileuszowego Roku 2000, byliśmy wezwani przez Sługę Bożego papieża Jana Pawła II do przepowiadania orędzia Ewangelii z nową mocą. Uświadamialiśmy sobie, że ta – Nowa Ewangelizacja – to nie tyle szukanie nowych treści, co niezmienne głoszenie Jezusa Chrystusa, tyle że na nowy sposób, adekwatnie dostosowany do aktualnej mentalności ludzi. Zawsze budujemy na tym samym, nienaruszonym fundamencie, tu nic się nie zmienia. Jesteśmy świadomi tego, że otrzymaliśmy dar wiary, że poznaliśmy Jezusa jako jedyną i prawdziwą drogę do życia w Bogu i że właśnie Jego chcemy zanieść zagubionym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.