Po co nam publicyści katoliccy?

Czy odjęcie przymiotnika „katolicki” pozwala wam mówić na szersze spektrum tematów? SZYMON HOŁOWNIA: Nie, raczej pozwala nam być tam, gdzie ludzie rozmawiają na „normalne” tematy. Pozwala nie gettyzować Kościoła... Przegląd Powszechny, 9/2007




TOMASZ TERLIKOWSKI: Ale nie można mówić o życiu społecznym, o wartości życia bez uwzględnienia polityki.

SZYMON HOŁOWNIA: W tym kraju nie ma odpowiedniej infrastruktury i nie ma odpowiedniego wsparcia ani modlitewnego, ani finansowego, ani społecznego, chociażby dla kobiet, które podejmują decyzję dotyczącą usunięcia ciąży. Natomiast mamy generalnie skłonność do łapania się na różnego rodzaju spektakle polityczne, chociażby te w sprawie aborcji.

TOMASZ TERLIKOWSKI: Formułując pewne zdania, wchodzisz w pewną rzeczywistość, także polityczną. Nie ma wyraźnej granicy, dzięki której moglibyśmy stwierdzić, że tu zaczyna się polityka, a kończy się Kościół.

SZYMON HOŁOWNIA: To jest myślenie, w którym polityka jest absolutnie wszędzie.

TOMASZ TERLIKOWSKI: Bo ona jest absolutnie wszędzie, ale nie jest najważniejsza. Mamy tendencję do traktowania polityki wyłącznie jako gry. Nie możemy zapominać, że są także istotne kwestie, o których trzeba dyskutować, w których nasz głos musi być słyszalny. W innym przypadku wyłączymy głos publicystów, którzy są katolikami, z ważnych debat społecznych. Nie ma żadnych powodów, by w istotnych kwestiach społecznych i politycznych wypowiadali się wyłącznie publicyści, którzy – nawet jeśli są wierzący – to swoją religijność biorą w nawias.

SZYMON HOŁOWNIA: Być może nie zgodzimy się, ale będę bronił jednego: musimy uważać na to, w co jesteśmy wmontowani. Pracujemy w mediach od lat i dobrze wiemy, że media muszą budować konflikt, napięcie. Pojawia się pytanie czy zawsze wpuszczać się w tego typu sprawy, gdy ma się za sobą Kościół?
JAROSŁAW MAKOWSKI: Mam poczucie, że w tym kraju publicysta katolicki spokojnie mógłby napisać, że Maryja nie była dziewicą lub że Pan Jezus nie zmartwychwstał. Takie stwierdzenia nikogo by nie obeszły. Jeśli zaś publicysta-katolik ma wątpliwości, co do projektu zmiany Konstytucji, który lansował były już marszałek Marek Jurek, to wtedy jest się pod pręgierzem. Religia, a w tym i katolicyzm, to coś więcej niż moralność. To coś więcej, niż uprawianie seksu zgodnie z zaleceniami Kościoła. Religia to przede wszystkim wiara, poczucie, że prawdziwe życie jest nieobecne, choć my żyjemy w świecie. Dlatego uważam, że w namiętnych sporach natury moralnej, gdzie ludzie się różnili, i będą się różnić, w zależności od wyznawanych strategii życiowych, nie uczynki – szczególnie te na pokaz i pod publiczkę – są pierwsze, ale wiara w to, że Jezus przeszedł dobrze czyniąc. Nie godzę się więc na katechizmowo-prawną regulację naszego życia kościelnego i publicznego, ale domagam się głębszej ewangelizacji. Jeżeli ewangelizacja będzie skuteczna, to za tym pójdzie także pewna optyka prawna. U nas jest zaś dokładnie odwrotnie; stanowione prawo ma zmieniać twoją optykę religijną. To jest antychrześcijańskie! Każdy, kto optuje za takim typem myślenia w zasadzie nie wierzy w siłę Ewangelii.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...