"To nie jest tak, że to dzięki nam - kapłanom Kościół istnieje, a przeciwnie, to dzięki temu, że istnieje Kościół, a więc świeccy, my istniejemy." Przegląd Powszechny, 1/2010
Jak wyglądają relacje Księdza ze świeckimi i przełożonymi?
Nie narzekam, dobrze. Mam też nadzieję, że świeccy, co za paskudne słowo, i przełożeni, tu bez komentarza, mają podobne zdanie na ten temat. Czasami, gdy słyszę, jak to w dzisiejszej Polsce nie tylko nie szanuje się duchownych, ale wprost się nas prześladuje, zaczynam się czuć nieswojo. Jeśli bowiem ktoś mi porządnie zalazł za skórę, to akurat nie świeccy, tylko dwu, trzech biskupów i paru prezbiterów.
Właśnie tam, gdzie ten i ów widzi jaskinię zła wszelkiego, np. media tzw. polskojęzyczne, ja się czuje jak ryba w wodzie. Wiem, że to moje zadowolenie łatwo podważyć, choćby takim cytatem z Biblii: „Biada wam, jeśli wszyscy ludzie chwalić was będą!”, ale się tym zbytnio, zarzutami oczywiście, nie Biblią, nie przejmuję. Dlatego, choć mnie to wścieka, staram się uważnie słuchać zarzutów, wierzę, że one też są słowem Bożym. Z tego powodu cenię sobie kontakty z niewierzącymi i agnostykami. Nikt lepiej od nich nie przypilnuje mojej wiary przed stoczeniem się w zabobon, nic też lepiej nie zabezpieczy mnie przed popadnięciem w pychę duchową (jak mówi Jan od Krzyża) niż pamięć o tych ateistach czy wyznawcach innych religii, którzy woleli wybrać śmierć, byleby tylko dochować wierności tym, których kochali, czy za których odpowiadali.
Wreszcie najważniejsze, o czym muszę koniecznie pamiętać. To nie jest tak, że to dzięki nam Kościół istnieje, a przeciwnie, to dzięki temu, że istnieje Kościół, a więc świeccy, my istniejemy. Każdy ochrzczony ma udział w kapłaństwie, bo jeden jest kapłan – Jezus Chrystus, a jeśli tak, to wszyscy jesteśmy duchownymi.
Przełożeni. Zawsze zżymam się, gdy słyszę, jak składający profesję mówi, że w prowincjale widzi samego Boga, ale też zawsze wtedy sobie przypominam, że najlepiej w życiu wyszło mi to, czego nie chciałem robić, a do czego mnie w taki czy inny sposób naganiano. Lubię więc to napięcie, to iskrzenie, jakie zachodzi, gdy moja wolność zetknie się wolnością innych ludzi, a tym samym z wolnością Boga. Oczywiście ciężko wytrzymać, gdy się, nie daj Boże, trafi na tępego przełożonego, który swój urząd czy posługę pojmuje jako możliwość robienia wszystkiego, co mu przyjdzie do głowy. Wtedy, czasami, pozostaje jedno: wytrzymać i przetrzymać, no i umieć wybaczać, przełożonym również.
Jak Ksiądz przeżywa swoją męskość, potrzebę bycia ojcem, samotność?
Nie powiem, by mimo wszystko celibat był największym ciężarem, z jakim borykałem się w życiu. W 38 lat od święceń jedno wiem: że kobiety mężczyźnie nikt i nic nie zastąpi, i że do takiego zastępstwa nie powinniśmy dopuszczać. Zwłaszcza gdy ta zastępcza rola miałaby przypaść Maryi czy Chrystusowi. Długo nosiłem, a właściwie po dziś dzień noszę w sobie głód, który nigdy nie będzie zaspokojony, bo nie chodzi tylko o potrzeby natury cielesnej, seksualnej i psychicznej, ale o duchowe również. Zrozumiałem to późno, bo dopiero po śmierci mojej matki, gdy patrzyłem na ojca, jak usiłuje żyć dalej ze świadomością, że żyje w pustce.
Wygląda więc na to, że dopiero zgoda na tę pustkę sprawia, że człowiek, proszę wybaczyć tę odrobinę ekshibicjonizmu, w większym stopniu przestaje się zajmować i przejmować sobą, przez co staje się bardziej uważny i gotowy na przyjęcie innych ludzi, na mocniejsze włączenie się w dziejące się wydarzenia, co znaczy, że pozwala Bogu, by przychodził do człowieka tak, jak On sam tego pragnie, a nie tak, jak my tego pragniemy czy sobie wyobrażamy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.