Młodzi są głodni miłości, a boją się po nią wyciągnąć rękę – bo ta prawdziwa jest trudna, kosztuje. Boją się odpowiedzialności za miłość. Boją się małżeństwa i założenia rodziny. Wspaniali ludzie, a jednocześnie… ubodzy, puści duchowo. Różaniec, 5/2009
Mam wiele duchowych dzieci
Kiedy synowie postanowili odpowiedzieć na Boże powołanie, nie miałam im za złe, że nie będę babcią czy teściową. Byłam wdzięczna Bogu, że ich wybiera i zaprasza do służby Kościołowi. Tylko modliłam się goręcej, by pozostali zawsze wierni łasce i ludziom, do których zostaną posłani. Kiedy odeszli – do seminarium, na pierwsze i kolejne parafie – moje macierzyństwo się nie skończyło.
Zawsze byłam zaangażowana w życie różnych kościelnych wspólnot. Kapłaństwo synów w sposób naturalny jeszcze mocniej związało mnie z Kościołem. Niejednokrotnie dzieliłam się z młodymi ludźmi świadectwem wiary, doświadczeniem życia. Dziś mam wiele duchowych córek i synów. Macierzyństwo się nie wyczerpało – jest żywe, otwarte, kochające. I jak każda prawdziwa miłość, która swe źródło ma w Bogu, tak i ta się nie wyczerpuje. Ktoś mnie kiedyś zapytał: dlaczego Pan Bóg stworzył człowieka, skoro wiedział, że człowiek będzie Go ranił: nieposłuszeństwem, zdradą, niewiernością…
Jako matka odpowiadam: Bóg wiedział przede wszystkim, że wystarczy Mu miłości, by udźwignąć nas wszystkich z całym bagażem naszych win. Udowodnił to przez Jezusa Chrystusa, który poniósł nasze grzechy na krzyż i mocą Bożego Miłosierdzia nieustannie nam przebacza. W macierzyństwie musi być dokładnie tak samo: troska matki to staranie, by wystarczyło łaski Bożej, błogosławieństwa i sił do tego, by miłością udźwignąć i przemienić w dobro to wszystko, co przyniesie codzienność.
Dziś mam 77 lat. Nadal uczestniczę w życiu synów – jestem z nimi w ich radościach i smutkach, dzielę doświadczenia kapłańskich dróg.
Tęsknota za Bogiem
Kiedy patrzę na dzisiejsze rodziny, żałuję, że przestały być środowiskiem wzrastania w miłości. Rozpadły się więzi międzypokoleniowe – dziadkowie nie mają komu przekazać bogatego doświadczenia życiowego, bo młodzi nie są tym zainteresowani. Czy dziadek może być ciekawszy od komputera? Powie coś, czego nie będzie w Internecie? Tak myślą młodzi, a potem wpadają w kolejną pułapkę.
Dziadkowie nie mają z kim dzielić zdobytej wiedzy. Rodzice najczęściej idą ścieżką kariery zawodowej lub trudu zdobywania środków na utrzymanie rodziny i w końcu, nie mając dla siebie nawzajem czasu, nie rozumieją się, nie znają, są sobie coraz bardziej obcy. Poranieni brakiem miłości i zainteresowania, szukają zaspokojenia w innych środowiskach, ale nie znajdują ulgi – i rodzi się nieufność. Sama wiedza czy praca nie wypełni życia – zresztą ludzie często dzisiaj nie wiedzą, co robić, by miało ono sens.
Młodzi są głodni miłości, a boją się po nią wyciągnąć rękę – bo ta prawdziwa jest trudna, kosztuje. Boją się odpowiedzialności za miłość. Boją się małżeństwa i założenia rodziny. Wspaniali ludzie, a jednocześnie… ubodzy, puści duchowo. Człowiekowi ograbionemu z mądrej miłości rodziców i dalekiemu od jej źródła, którym jest Bóg, trudno dziś żyć. Będzie wciąż gonił za uciekającym czasem i w zaślepieniu ominie skarb, za którym tęskni, nawet nie wiedząc, że tęskni za jednym: za Bogiem.
Odpowiedzialne rodzicielstwo jest warunkiem uzdrowienia człowieka. Mądra matka, kochająca i wymagająca, ucząca miłości ludzkiej i otwierająca na miłość Bożą, to tajemnica szczęśliwej przyszłości jej dzieci. Dziecko otoczone troską i miłością, wychowane dla Boga, zgodnie z Jego prawem – nie utraci orientacji w świecie, będzie umiało szanować siebie i innych. Samo będzie po latach dobrym mężem i ojcem, dobrą żoną i matką. Będzie spełnieniem, do jakiego Bóg człowieka powołał. A o to przecież chodzi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.