Modlitwa Syna

Tak trochę żal... Trochę żal, że apostołowie tylko poprosili Jezusa, by nauczył ich modlitwy, a nie dowiedzieli się od Niego dokładniej, jak On sam się modli. Oczywiście, mówią oni wielokrotnie o modlitwie Jezusa, a nawet starają się przytoczyć treść kilku modlitw, niemniej może zrodzić się w nas pewne odczucie niedosytu. Głos Karmelu, 1/2006




O tym wywyższeniu nad ziemię mówi Jezus w chwili, gdy Grecy wyrazili pragnienie spotkania się z Nim. Wtedy też – tylko tutaj w Ewangelii Janowej, która nie opisuje wprost trwogi konania w Ogrójcu – wyznaje nam otwarcie, co czuje wobec nadchodzącego cierpienia: Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Ależ właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław imię Twoje (J 12, 27 – 28a). I wtedy – jedyny raz w tej ewangelii – rozlega się głos z nieba. Można by zaryzykować stwierdzenie, że Ojciec wzruszony heroiczną miłością i posłuszeństwem Syna, odpowiada tym okrzykiem, który przeszywa niebiosa: Już wsławiłem i jeszcze wsławię! Cóż może przynieść większą chwałę Jego imieniu niż ta gotowość zbawienia słabych braci, jaką okazuje Jego Syn, który powie przed wyjściem z wieczernika: Niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca (J 14, 31).

Zanim jednak dokona dzieła zbawienia, musi doświadczyć ostatniej próby: lęku ludzkiego ciała przed cierpieniem i śmiercią. Tego lęku nie doświadczają aniołowie... trzeba było naprawdę stać się Ciałem, by móc stoczyć taką walkę. Ojcze, jeśli to możliwe... lecz nie moja wola, ale Twoja... Nie bez powodu autor Listu do Hebrajczyków stwierdza, że Jezus nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał (5, 8), albo raczej: doświadczył we własnej osobie, jak trudne bywa posłuszeństwo. I właśnie dlatego chciał, by byli przy Nim uczniowie: nie tylko po to, by nie czuł się samotny (przecież człowiek umierający jest zawsze w pewnym sensie samotny), ale przede wszystkim po to, by patrząc na Jego udrękę uczyli się, że modlitwa bywa też zmaganiem, walką..., by widzieli, że On pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił (Łk 22, 44). Nie szukał tanich sposobów ucieczki od problemów, ale stawiał im czoła, umacniany przez Ojca. Tego właśnie chciał nauczyć uczniów. Tak bardzo prosił ich: czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie... oni jednak wciąż uciekali w bezpieczną krainę snu.

I wejdzie na drogę krzyża, a swoją modlitwą ogarnie nawet tę straszliwą mękę. Będzie modlił się za tych, którzy przebiją Mu ręce i nogi, a umierając wyda z siebie ten ostatni okrzyk całkowitego zaufania: Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha mego. Nawet tu, z wysokości krzyża, modli się słowami psalmu (31) i nie omieszka wprowadzić drobnej, ale znaczącej korekty: zamiast „Boże” powie „Ojcze”.

Celowo pomijam najtrudniejszą modlitwę Ukrzyżowanego (również zaczerpnięta z psalmu): Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Ewangeliści nie skomentowali nam tych słów. Nie wiemy więc, czy ten okrzyk był – jak uważa wielu – rzeczywiście wyrazem poczucia osamotnienia Tego, który wziął na siebie nasze boleści, czy też – jak utrzymują inni – ten początek Psalmu 22 każe nam spojrzeć na całość tego utworu, który jest wielkim hymnem ufności człowieka cierpiącego.

Czasem komentarze są zbyteczne... i zbyteczne są słowa. Wystarczył ostatni okrzyk i myśl skierowana ku Ojcu, do którego Jezus powracał.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...