Tak trochę żal... Trochę żal, że apostołowie tylko poprosili Jezusa, by nauczył ich modlitwy, a nie dowiedzieli się od Niego dokładniej, jak On sam się modli. Oczywiście, mówią oni wielokrotnie o modlitwie Jezusa, a nawet starają się przytoczyć treść kilku modlitw, niemniej może zrodzić się w nas pewne odczucie niedosytu. Głos Karmelu, 1/2006
Tak trochę żal... Trochę żal, że apostołowie tylko poprosili Jezusa, by nauczył ich modlitwy, a nie dowiedzieli się od Niego dokładniej, jak On sam się modli, a przynajmniej nie przekazali nam tego ewangeliści. Oczywiście, mówią oni wielokrotnie o modlitwie Jezusa, a nawet starają się przytoczyć treść kilku modlitw, niemniej może zrodzić się w nas pewne odczucie niedosytu. Ale może też i dobrze... bo przecież któż z nas, ludzi, umiałby pojąć tę jedyną relację pomiędzy Niebieskim Ojcem a Jednorodzonym Synem. Może apostołowie po prostu umieli być dyskretni i nie „wchodzili z butami” w to, co ich przerastało. Uszanujmy ich milczenie, ale nie rezygnujmy z poszukiwań, ruszajmy w drogę śladem Jezusa zjednoczonego z Ojcem, prośmy ewangelistów, by uchylili nam rąbka tej tajemnicy. Stańmy z boku i patrzmy... Nie, „stać i patrzeć” to za mało! Przecież Bóg zesłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: „Abba, Ojcze!”. Co to znaczy? Bóg chce, żeby modlitwa Jego Syna była naszą modlitwą, nadal chce słyszeć z ziemi głos swojego dziecka, a nie tylko „grzecznego sługi”, chce, żebyśmy wołali do Niego tym samym słowem „Abba!”, jakim nazywał Go Jezus. Można by zaryzykować zdanie, że chrześcijanie są na ziemi również po to, by nigdy nie umilkła modlitwa Jezusa (oczywiście, przy uwzględnieniu ogromnej różnicy między Nim a nami). W tym celu Bóg daje nam dwie wielkie pomoce: daje Ducha Świętego do naszych serc, uczącego nas niewidzialnie, „od wewnątrz” synowskiej relacji, synowskiej modlitwy, a także daje nam Pismo Święte, które ukazuje nam modlącego się Jezusa.
W nurcie modlitwy narodu
Wychował się w pobożnej (ba, świętej!) rodzinie. Od najmłodszych lat rozbrzmiewały w Jego uszach (a jeszcze bardziej w Jego sercu) słowa, jakie każdy Izraelita – a zatem i On – wypowiada przynajmniej dwa razy dziennie: Słuchaj, Izraelu, Pan jest twoim Bogiem... Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca... A któż lepiej od Niego wiedział, że trwać przy Ojcu to słuchać, słuchać Jego Słów, Jego woli i kochać Go ponad wszystko.
Gdy skończy kilkanaście lat, podejmie dorosłe życie religijne: obowiązkowe codzienne modlitwy (poza tą powyższą trzy razy dziennie odmawia się tzw. Osiemnaście błogosławieństw, wysławiając Boga i prosząc w różnych intencjach narodu), pielgrzymki...
Po raz pierwszy widzimy Go na pielgrzymim szlaku, gdy ma dwanaście lat, choć nie można wykluczyć, że była to już kolejna Jego pielgrzymka. Wraz z Maryją i Józefem pokonuje trasę ponad 100 km. Ileż razy będzie wędrował na święta (zwłaszcza Paschy, ale nie tylko) z Galilei do Jerozolimy, także wtedy, gdy rozpocznie publiczną działalność. Wyobraźmy sobie Jezusa w tłumie pielgrzymów, wsłuchajmy się w tę „modlitwę zmęczonych nóg”, ale też w modlitwę ust sławiących Boga słowami Psalmów: Uradowałem się, gdy mi powiedziano: «Pójdziemy do domu Pańskiego!» (Ps 122, 1), Dusza moja usycha z pragnienia i tęsknoty do przedsionków Pańskich (Ps 84, 3). Jak musiało radować się serce Syna! Odmawiając psalmy, choćby te typowo pielgrzymkowe „psalmy stopni”, warto stanąć w duchu przy Jezusie – Pielgrzymie. On modlił się tymi samymi słowami, którymi ja mogę wyrażać tęsknotę... nie tylko za wielkimi sanktuariami, ale też i za własnym kościołem parafialnym, bo to jest przecież dom Pana, tutaj rozstrzygają się „sprawy Ojca”, najważniejsze sprawy w całym wszechświecie, tak ważne, że dla nich dwunastoletni Jezus oddala się od Matki i Józefa, spędza trzy dni w świątyni, a potem dziwi się, że Go szukano...
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
»
|
»»