Tak trochę żal... Trochę żal, że apostołowie tylko poprosili Jezusa, by nauczył ich modlitwy, a nie dowiedzieli się od Niego dokładniej, jak On sam się modli. Oczywiście, mówią oni wielokrotnie o modlitwie Jezusa, a nawet starają się przytoczyć treść kilku modlitw, niemniej może zrodzić się w nas pewne odczucie niedosytu. Głos Karmelu, 1/2006
A świątynia – miejsce składania ofiar, modlitwy, nauczania... – rozbrzmiewa śpiewem psalmów. On też włącza swój głos w te wołania utrudzonych, prześladowanych, grzeszników... zaraz... Jezus? Tak! Bowiem również w tym wspólnym błaganiu wyraża się Jego miłość do grzesznych ludzi. Nie po to stał się człowiekiem, by mówić o naszej słabości: „To nie mój problem!”. Pokazał to tak wyraźnie wchodząc wraz z grzesznikami w wody Jordanu, a teraz wraz z nimi błaga Ojca o pomoc i zmiłowanie. A my tak często usprawiedliwiamy się: „Ten psalm nie wyraża tego, co ja dziś czuję!”. Jezus nie miał tego problemu: każdy psalm wyrażał to, co czuje ktoś z Jego ziemskich braci, potrzebujących Jego modlitwy... tych braci, z którymi On się wręcz utożsamia: Byłem głodny, byłem w więzieniu... Nie gorszy się nawet tzw. psalmami złorzeczącymi, bo rozumie ich sens (w przeciwieństwie do nas, którzy wolimy „nożyczki cenzury” od trudu zrozumienia).
Gdy Jezus powraca do Galilei, gdy wędruje przez miasta i wioski, włącza się w modlitwę wspólnotową w domach modlitwy – synagogach (św. Łukasz podaje, że w dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi). Tam też często odczytuje fragment Pisma i naucza (synagogi nie miały stałych kaznodziejów, dlatego proszono kogoś z obecnych o przeczytanie Słowa Bożego i wygłoszenie nauki!).
Modlitwa towarzyszy Izraelicie we wszystkich ważnych momentach życia: specjalne modlitwy odmawiane są w dzień szabatu, w różne święta i w czas postu, a także przy każdym posiłku, ba, istnieje wiele modlitw błogosławieństwa przed spożyciem poszczególnych potraw. I rzeczywiście, w tych najważniejszych chwilach, gdy widzimy Jezusa trzymającego w dłoniach chleb (przed rozmnożeniem chleba, w wieczerniku, w Emaus), zawsze słyszymy, że odmówił On modlitwę dziękczynną lub błogosławieństwo. To ostatnie słowo wymaga jednak wyjaśnienia. Człowiek Biblii nie zna takiej modlitwy przed posiłkiem, jaka jest nam bliska: „Pobłogosław, Panie Boże, ten posiłek...”, ale modli się zawsze – i tak też modlił się Jezus – „Bądź błogosławiony, Panie, który dajesz nam...”. Zatem, ściśle mówiąc, Jezus nigdy nie błogosławił chleba, On zawsze błogosławił Ojca!... a dokładnie mówiąc, dziękował Mu, gdyż ojczysty język Jezusa nie posiada oddzielnego czasownika wyrażającego podziękowanie! Błogosławił Go także wtedy, gdy podczas wieczerzy wziął chleb... podobnie po wieczerzy wziął kielich... i gdy dziś, po tylu wiekach, kapłan odmawia liturgiczną modlitwę nad darami, jest ona bardzo podobna do tej, którą Syn skierował do Ojca w wieczerniku.
Sam na sam z Ojcem (choćby nawet wśród tłumu)
Ewangeliści mówią nam wielokrotnie, że Jezus odchodził na samotne miejsca (często na górę), aby się modlić; nieraz po całym dniu nauczania, uzdrawiania chorych, dyskusji z faryzeuszami szukającymi dziury w całym odchodził na górę, by modlić się przez całą noc. Mogło zabraknąć czasu na sen, wypoczynek, nawet na jedzenie, ale nie mogło braknąć czasu dla Ojca. Na modlitwie Jezus przygotowuje się do ważnych wydarzeń w swoim życiu: modli się stojąc w wodach Jordanu, na pustyni, przed wyborem apostołów, spędza też noc na modlitwie po wielkich cudach...