Nic nas nie zwalnia z marszu pod prąd

Tak, uważam, że idę pod prąd. I to od bardzo dawna. Gdyby spojrzeć na moje filmy od strony zawodowej, to tak naprawdę nikt w tym kraju takich filmów nie zrobił. Przewodnik Katolicki, 1 lipca 2007




Użył Pan wcześniej określenia „nonkonformista”, którego ja za bardzo nie lubię, ale posłużył się nim też Bronek Wildstein, kiedy tuż przed swoim wejściem do telewizji napisał artykuł „Nonkonformiście biada”. To było o mnie. I opowiedział w nim całą tę moją batalię, a na końcu doszedł do konkluzji, że nonkonformiści tak już mają... Ideę tego tekstu zrozumiałem jednak dopiero wtedy, kiedy Wildstein został prezesem TVP. Wtedy napisałem do niego list, w którym zaproponowałem współpracę, bo to i mój kolega, i człowiek podobnie myślący, no i nowe otwarcie. I nic, cisza... Nie ma takiego człowieka jak Zalewski. Zaiste, nonkonformiście biada.

Ale ma Pan teraz swój program w TV Puls i jest to jakiś rodzaj powrotu. Póki co tylnymi drzwiami, zawsze jednak to coś...

Na razie była jedna rozmowa z obecnym prezesem TVP i podobno od października mamy robić „Pod prąd” dla telewizji publicznej.
Ja sobie wymyśliłem ten „Pod prąd” rzeczywiście trochę dla odreagowania. Z duszą na ramieniu zacząłem udawać przed kamerami jakiegoś tam rozmawiacza. Tak naprawdę jednak jestem bardziej słuchaczem, czasami tylko coś puentuję, dopowiadam. Niedawno zrobiłem 50. odcinek z Władimirem Bukowskim. I każdy z tych odcinków to materiał na osobną dużą opowieść filmową.

Na miarę „Oszołoma” - opowieści o Michale Falzmannie - inspektorze NIK, który odkrył aferę FOZZ i wkrótce potem zginął w niewyjaśnionych okolicznościach...

„Oszołoma” robiłem trzy lata, bo to był bardzo trudny temat. Ale żeby robić filmy na podobnym poziomie, musiałbym na każdy z nich mieć co najmniej rok, czyli łącznie zajęłoby mi to 50 lat – nie starczyłoby życia. A w „Pod prąd” mogę to wszystko opowiedzieć w prostej rozmowie. To jest jakby takie „kino dla ubogich”, ale ci cisi, ubodzy będą kiedyś pierwszymi.

Do mojego programu zapraszam zresztą tylko tych ludzi, których cenię i którzy coś tam kiedyś w życiu zaryzykowali. Te rozmowy nie mają charakteru gończego, śledczego. Nie wymyślam ich wcześniej. I daję szansę mojemu rozmówcy, by opowiedział widzom to, co chce. Tym ludziom to się należy, tak jak widzom należy się słuchanie rozmowy „bez silikonu”.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...