Klerycy – chłopcy malowani?

Ewangelia nie jest dobrą nowiną dla grzecznych i schludnych chłopaków z eleganckim przedziałkiem we włosach, ale dla tych, co źle się mają. Zamykanie się z nią w seminariach, a później na plebaniach czy w domach zakonnych, jest zupełnym nieporozumieniem. Przewodnik Katolicki, 7 października 2007




Specjalistyczne badania wykazały, że wszyscy adepci do kapłaństwa na początku bardzo wysoko podciągają swoje morale (przynajmniej w słownych deklaracjach), ale już po 3 lub 4 latach spadają znacznie poniżej deklarowanego pierwotnie poziomu. I to jest normalny proces. Co najwyżej można go trochę wydłużyć, wprowadzając cieplarniane lub koszarowe warunki w seminarium, ale wtedy rzecz wybucha w pierwszych latach kapłaństwa. Kryzys, który musi nastąpić, jest elementem wzrostu i oczyszczenia motywacji. Ona nie może opierać się jedynie na pięknych deklaracjach, ale przede wszystkim na konkretnych życiowych postawach, które wyrażają wartości Ewangelii bardziej czynem niż słowem.

Alter Christus, czyli drugi Chrystus, którym ma stać się kapłan, to nie bierna czy mechaniczna powtórka oryginału, ale jego oryginalna i twórcza interpretacja. Kapłan nie ma recytować na pamięć Ewangelii, on ma ją napisać na nowo. Dlatego, moim zdaniem, możemy mówić np. o Ewangelii wg Karola z Wadowic lub Teresy z Kalkuty.

Zgoda, błądzić jest rzeczą ludzka, a co cię nie zabije, to wzmocni. Tyle mądre ludowe porzekadła. Ale seminarium to prawdziwa ogniowa próba. I nie każdy ją przechodzi...

Seminarzyści to też ludzie, choć bardzo łatwo i chętnie wszyscy o tym zapominamy, pewnie dlatego, że tak bardzo spragnieni jesteśmy dobra i piękna. Powoli jednak mijają te czasy, gdy seminarzysta czy młody ksiądz był odruchowo idealizowany przez lokalne społeczności tylko dlatego, że „taki piękny, młody i tak się poświęca Bogu i ludziom”. Wystarczy pójść z katechezą do szkoły, by usłyszeć kilka otrzeźwiających słów ze strony młodzieży, na której ani uroda, ani poświęcenie nie robią już wrażenia, że o Panu Bogu nawet nie wspomnę.

W konfrontacji ze światem ideał bardzo łatwo sięga bruku, a piękne słowa nic nie znaczą w zderzeniu z obojętnością niektórych subkultur. Ale na przekór temu warto otwierać seminaria i konfrontować je ze światem, z sekularyzującym się społeczeństwem, z obojętnością religijną młodych ludzi, przy jednoczesnych podwyższonych oczekiwaniach co do duchowości z ich strony. A przecież kryzysy przeżywają wszyscy, także rówieśnicy seminarzystów i to w sposób znacznie bardziej drastyczny, bo często nie mają wsparcia ze strony ojca duchowego czy otoczenia. Oczywiście, takie otwarcie czy konfrontacja są niebezpieczne, ale mogą też stać się elementem jakościowego skoku wiary.

Ewangelia nie jest dobrą nowiną dla grzecznych i schludnych chłopaków z eleganckim przedziałkiem we włosach, ale dla tych, co źle się mają. Zamykanie się z nią w seminariach, a później na plebaniach czy w domach zakonnych, jest zupełnym nieporozumieniem.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...