Nietrudno sobie wyobrazić, że największe cierpienie związane jest ze stratą własnego dziecka. Co roku doświadcza go miliony rodziców na całym świecie. 15 października obchodzić będziemy Dzień Dziecka Utraconego. Przewodnik Katolicki, 14 października 2007
Każdy przeżywa żałobę po swojemu i trzeba mu na to pozwolić, niczego nie narzucać, nie przyspieszać ani nie skracać. Żałobę trzeba przeżyć do końca, bo bez tego powrót do normalnego życia jest trudny lub nawet niemożliwy. Czasami jednak osieroceni rodzice za bardzo utożsamiają się z dzieckiem. Jego śmierć odbierają po części jak własną. Jeśli ten stan trwa już bardzo długo, ktoś najbardziej zaufany możne delikatnie przypominać, że to ich dziecko poszło do nieba, a oni mają tu jeszcze coś do zrobienia, bo ich życie trwa nadal – mówi ojciec dr Filip Buczyński, franciszkanin i psycholog z Lubelskiego Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia. W najgorszej sytuacji są osoby pozostawione same sobie. Jeśli jedyne dziecko traci osoba skłócona z rodziną, bez przyjaciół, może sobie nie poradzić z bólem. Łatwo wtedy nawet o depresję i myśli samobójcze. Dobrze poprosić o pomoc specjalistę, który przepisze odpowiednie leki, pomoże przywrócić poczucie rzeczywistości.
Żałoba po dziecku, które umiera po długiej chorobie, zaczyna się właściwie jeszcze za jego życia. Rodzice często próbują zrozumieć, dlaczego to ich spotkało. Najczęściej winy szukają w sobie. Np. kobieta obwinia się, że będąc w ciąży za mało o siebie dbała, osoby wierzące tłumaczą chorobę karą za jakieś grzechy. – Rodzice starają się dziecku wynagrodzić cierpienia związane z chorobą, wcześniejsze, nawet wyimaginowane zaniedbania. Poświęcają dziecku całą uwagę, chcą spełniać jego marzenia. Ma to też zapobiec późniejszemu poczuciu winy, że za mało kochali i pielęgnowali dziecko. Siłą rzeczy mniej troski okazują innym dzieciom i sobie nawzajem, dochodzi do kryzysów – mówi ojciec Filip. W USA ponad 30 proc. małżeństw rozpada się, gdy ich dziecko nieuleczalnie zachoruje. W Polsce takich badań nie ma, ale według szacunków odsetek ten również jest wysoki.
Koncentracja całej uwagi na chorym dziecku budzi jego podejrzenia: „Gdyby nie było ze mną bardzo źle, przecież nie skakano by tak koło mnie”. Nawet trzyletnie dziecko może chcieć wiedzieć, jak jest z nim naprawdę i prawie zawsze wszystkiego się domyśla. – Potrzebuje szczerych rozmów, które rodzice chcą często zastąpić troską i pielęgnacją. A to właśnie rodzice, którym dziecko ufa najbardziej, powinni mu pomóc przejść ten ostatni etap życia, rozwiewać lęki, dodawać otuchy swą siłą. Rodzice niestety myślą, że jak nie będzie się mówić o śmierci, to ona nie przyjdzie, przez to wszyscy cierpią jeszcze bardziej, bo w samotności – mówi zakonnik.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.