Nietrudno sobie wyobrazić, że największe cierpienie związane jest ze stratą własnego dziecka. Co roku doświadcza go miliony rodziców na całym świecie. 15 października obchodzić będziemy Dzień Dziecka Utraconego. Przewodnik Katolicki, 14 października 2007
Najgorsze są pierwsze miesiące czy nawet lata po śmierci dziecka. Wielkim cierpieniem są pierwsze święta spędzone bez niego, dzień jego urodzin czy widok kolegów z klasy idących do szkoły. – Z czasem wspominania przestają kojarzyć się ze smutkiem. Rodzice zaczynają cieszyć się z tego, że w ogóle dane im było mieć dziecko, a jego śmierć paradoksalnie może ubogacić i być źródłem siły. Takie przeżycia wiele uczą m.in. pokory, dojrzalszego i głębszego patrzenia na życie. Osoby wierzące mają jeszcze tę pociechę, że moment własnej śmierci przestaje budzić lęk, bo wiedzą, że w niebie ktoś bardzo bliski już na nich czeka – konkluduje ojciec Filip.
– Mam czworo dzieci, z których żyją tylko dwie najstarsze córki – zaczyna swą opowieść Małgorzata Bronka z Bydgoszczy. Dwoje młodszych dzieci poroniłam. Ostatni raz w ubiegłym roku. Druga strata bolała bardziej, bo dziecko rozwijało się dobrze, ale udusiło się pępowiną. Pobyt w szpitalu wspominam bardzo źle, traktowano mnie przedmiotowo. O śmierci dziecka dowiedziałam się niemal przypadkiem. W czasie badania USG lekarz dyktował swojej asystentce co widzi na monitorze. Wśród różnych szczegółów technicznych, nie patrząc na mnie, obojętnym głosem wypowiedział słowa: „płód martwy w położeniu miednicowym”. Zaczęłam płakać, co nie zrobiło na nim żadnego wrażenia, skończył badanie i po prostu wyszedł.
Jak się szacuje, ok. 10 proc. wszystkich ciąż kończy się poronieniem. Gdy rodzice z radością czekają na dziecko, takie wydarzenie może ich załamać. Tymczasem w obiegowej opinii jest to dla rodziców mniejsza strata niż w przypadku dziecka już urodzonego, więc ich cierpienia są lekceważone. Bojąc się niezrozumienia, rodzice wolą nie mówić o swoim cierpieniu. W szpitalu dano Małgorzacie wybór: zabranie dziecka i pochowanie albo wysłanie go na sekcję zwłok, ale już bez możliwości pochówku. Oboje z mężem chcieli znać przyczyny śmierci, więc zgodzili się na drugie rozwiązanie. Dopiero po wyjściu ze szpitala, gdy Małgorzata trafiła na stronę internetową www.poronienie.pl, dowiedziała się, że rodzice mają prawo pochować swoje dziecko, bez względu na okoliczności, a szpital odmawiając im prawa do odebrania ciała dziecka po sekcji złamał prawo. – Po obu poronieniach miałam silną potrzebę rozmawiania o utraconych dzieciach, ale czułam, że poza mężem nikt tego nie rozumie. A ja chciałam, by świat wiedział, że przeżywam żałobę, chciałam mieć do niej prawo. Dodatkowy ból sprawiał mi brak pamiątek po dzieciach, np. zdjęć czy zabawek. Mąż posadził w ogrodzi dwa symboliczne drzewa. Z czasem dotarło do nas, że nie potrzebujemy pamiątek, bo dzieci, które utraciliśmy, i tak zawsze będą z nami i nic tego nie zmieni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.