Chcemy im pokazać, że Bóg przyjmuje wszystkich, nie stawia warunków! Bóg przyjmuje tego, który potrafi dobrze się modlić, ale przyjmuje również tego, który do Niego przychodzi, a być może nie modli się zbyt wiele. Przewodnik Katolicki, 21 czerwca 2009
Później jest czas na modlitwę południową i posiłek. To jest moment, kiedy wszyscy jesteśmy razem. Nawet jeśli mamy tu tysiące młodych, w tym czasie przez godzinę jesteśmy razem wraz z kilkorgiem gośćmi. Zapraszamy zawsze do stołu kilkoro młodych, którzy przybyli to Taizé. Jest to czas dzielenia się, wymiany myśli. Potem kontynuujemy naszą pracę aż do kolacji, kiedy to spotykamy się w małych grupach. Zasiadam wtedy do stołu z kilkoma braćmi, by również podczas tego posiłku wymienić myśli.
W końcu jest modlitwa wieczorna. Po jej zakończeniu jest piękny czas słuchania. Wielu braci, ja również, zostaje w kościele, by kontynuować śpiew, a potem słuchać młodych. Zostajemy, by być dla nich. Trwa to długo. Latem, kiedy jest ich dużo, nawet do dwudziestej trzeciej i dłużej.
Ponadto są też inne zajęcia, jak spotkania czy wprowadzenia biblijne. Musimy również zarobić na własne utrzymanie. Bracia pracują między innymi w garncarni, gdzie wyrabia się ceramikę, czy w innych warsztatach, by zadbać o nasz byt.
Dla kogoś, kto przyjeżdża do Taizé, zdziwienie może budzić fakt, że jakby nie widać tutaj śladu brata Roger. Jest niezwykle skromny grób przy kościele, przy którym prawie zawsze ktoś się modli, i to właściwie wszystko…
- To wszystko jest jeszcze świeże, pamięć o nim jest żywa. Brat Roger wycisnął piętno na naszym stylu życia, ukształtował życie naszej Wspólnoty. Jesteśmy więc tak nim naznaczeni, że dotychczas, przez te pierwsze lata po jego śmierci, nie musieliśmy się uciekać do jakichś zewnętrznych znaków, by przypominać jego dzieło i to, czego dokonał.
Wszystko tu dzieje się w sposób bardzo naturalny. Z pewnością będzie jednak w przyszłości ewoluować. Nie wiemy jednak, w jaki sposób. Trzeba trochę pozwolić działać Duchowi Świętemu, poczekać, co nam podpowie. Powiem tylko, że bardzo nam brakuje brata Roger. Był bardzo dla nas ważny i w wymiarze osobistym, i dla Wspólnoty. Był przecież jej założycielem.
W marcu tego roku spotkałem się z Papieżem Benedyktem XVI, który ponownie wspominał brata Roger. Powiedział mi: „Brat Roger miał charyzmat i misję”. I to prawda, głęboko to czujemy. Brat Roger odcisnął piętno na naszym życiu wspólnotowym.
Jak to się stało, że brat Roger wybrał właśnie Brata Aloisa na swojego następcę?
- Zapytał mnie o to, gdy byłem bardzo młody. Miałem 24 lata, a on już wtedy zapytał mnie, czy pewnego dnia będę chciał zająć jego miejsce. Później niewiele o tym mówiliśmy. W końcu przyszedł czas, że brat Roger rozmawiał o tym z braćmi i w ten sposób zadbał o ciągłość misji po swojej śmierci. Wszystko zgodnie z Regułą, którą napisał dla naszej Wspólnoty. Tam właśnie zostało zapisane, że przełożony wyznacza swojego następcę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.