Hydraulik na pokojowej wojnie

Jeżeli katolicy zrezygnują z angażowania się w działalność partii politycznych, to będą winni grzechu zaniechania. Ich miejsce zajmie bowiem ktoś inny. Przewodnik Katolicki, 3 stycznia 2010



Dlatego też polityk poruszający się stale w gąszczu tego rodzaju dylematów powinien nieustannie pracować nad swoim profesjonalizmem. Główne i codzienne zadanie polityka to uczyć się, uczyć się, i jeszcze raz uczyć się.

A po drugie, powinien mieć w sobie taką siłę wewnętrzną, która pozwalałaby mu oprzeć się rozmaitym rodzajom presji. I w tym miejscu powiem coś, co może zaskoczyć wiele osób - otóż moim zdaniem w polskiej polityce jest dzisiaj niewiele przypadków takiej ordynarnej, namacalnej korupcji, natomiast prawdziwym problem staje się uleganie presji rozmaitych grup interesu. I to uleganie nie tyle z pobudek korupcyjnych, co raczej ze zwykłej ludzkiej słabości. Politycy mają bowiem niejako naturalną skłonność do liczenia się z możnymi tego świata.

Po tym wszystkim, co Pan teraz powiedział, niejedna osoba zastanowi się pewnie dwa razy, nim zechce mieć cokolwiek wspólnego z całym tym politycznym „bagnem”. A jednak posoborowy Kościół zachęca mimo wszystko katolików do czynnego angażowania się w życie publiczne…

- Trzeba się zastanowić nie dwa razy, a czynić to nieustannie, ponieważ jest to taka sfera, w której bardzo łatwo się zagubić i zejść na manowce, i gdzie granice między dopuszczalnym kompromisem a podłością są niezwykle cienkie. Natomiast zdając sobie sprawę, że na co dzień polityka to jest łamanie kręgosłupów, podstępy, intrygi, kłamstwa, walki wewnątrzpartyjne itd., chcę równocześnie każdego Czytelnika „Przewodnika Katolickiego” z osobna przekonać, że nie tylko warto się angażować w politykę, ale że chrześcijanin ma wręcz moralny obowiązek to czynić. Jan Paweł II wzywał nas wszak, żebyśmy wchodzili na areopagi współczesnego świata.

Ale oczywiście są różne kręgi zaangażowania politycznego: od tego najszerszego, polegającego na świadomym, podkreślam świadomym udziale w wyborach, poprzez działalność na polu pozarządową czy samorządową, aż po samo „jądro ciemności”, czyli politykę partyjną - i to ostatnie już jest zadaniem dla niewielu. Ale znowu, jeżeli katolicy zrezygnują z angażowania się w działalność partii politycznych, to będą winni grzechu zaniechania. Ich miejsce zajmie bowiem ktoś inny – i wcale nie musi to być osoba o szlachetnych przekonaniach.

Tylko, że zetknięcie z owym conradowskim jądrem ciemności wygląda najczęściej tak, że polityk wchodząc do Sejmu czy ministerialnego gabinetu odwiesza swoją wiarę razem z płaszczem na kołku w szatni. I zakłada ją z powrotem, kiedy stamtąd wychodzi…

- Mam wrażenie, że jest to nie częstsze niż w innych grupach zawodowych. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że bardzo trudno jest pogodzić wymogi chrześcijaństwa z codzienną praktyką polityczną. Ale żeby wziąć trochę w obronę samego siebie i innych polityków, chciałbym podkreślić, że wiary nie należy mieszać z ideologią.

Ewangelii nie da się przełożyć na konkretny program polityczny, można być przecież zarówno chrześcijaninem konserwatystą, jak i chrześcijaninem socjalistą czy chrześcijaninem liberałem. Bo wiara jest zbiorem drogowskazów, służących nam pomocą, kiedy wchodzimy w jakąś mroczną, nieznaną przestrzeń, w której codziennie trzeba dokonywać trudnych wyborów. I z góry wiadomo, że część z tych wyborów będzie mylna, pytanie brzmi tylko, jaki będzie ostateczny ich bilans.

Dla katolika w polityce nie ma innego wyjścia, niż kierować się własnym sumieniem. Katolicka nauka społeczna, która przecież także ewoluowała, formułuje bowiem jedynie pewne zasady ogólne. A jak zaaplikować je do konkretnej sytuacji w pluralistycznym społeczeństwie, gdzie katolicy są tylko jedną z grup i to na dodatek wewnętrznie również podzieloną, to już jest zadanie dla każdego polityka z osobna.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...