Walka o prawa kobiet w każdy zakątku naszej planety stanowi część niezbywalnego prawa do uszanowania własnej osoby, które posiada każda istota ludzka. Kobiety i mężczyźni muszą nauczyć się współpracować i patrzyć na siebie nawzajem jako osoby, które mają te same prawa i te same obowiązki Posłaniec, 3/2009
Jestem kobietą uprzywilejowaną, ponieważ miałam zawsze wolność wyboru, w każdym ważnym momencie mojego życia: mogłam wybrać miejsce, w którym chciałam mieszkać, pracować tak jak chciałam, ale przede wszystkim mogłam wybrać – i wybrałam wspaniałego mężczyznę (na szczęście on podzielił mój wybór), waszego ojca, z którym dzieliłam i dzielę życie oparte na solidarności, szacunku i głębokiej miłości, mężczyznę, który zawsze był i jest solidnym oparciem w wielu sprawach, tych wielkich i tych małych, codziennych, ale przez to nie mniej istotnych, a to naprawdę niemało. Jestem także kobietą uprzywilejowaną, ponieważ nigdy nie musiałam walczyć o prawa podstawowe, jak prawo do godnego życia, ani o to, co nazywamy równouprawnieniem.
Nie musiałam nakrywać głowy burką, nie doznałam przemocy fizycznej ani psychicznej żadnego rodzaju, ani w rodzinie, ani poza nią, nigdy nie zmuszano mnie do robienia tego, czego nie chciałam. Nigdy nie obrażono mnie, wyceniając moją pracę niżej niż pracę mężczyzny. Powtarzam, to nie jest mało, ale często traktujemy to jako oczywistość. To, co wymieniłam nie powinno być przywilejem, lecz normalnym prawem każdej kobiety na świecie. Ale jako że tak nie jest, moim obowiązkiem jest domagać się tego prawa w imieniu właśnie tych, które tego potrzebują.
Powiecie mi, że wiele z tych rzeczy zawdzięczamy tym, które wiele lat temu, z niemałym wysiłkiem, wywalczyły dla kobiet znaczne prawa obywatelskie, o których dzisiaj już nawet się nie dyskutuje. Macie rację. I dlatego irytują mnie ci, którzy z pewną pobłażliwością mówią o wczorajszych i dzisiejszych feministkach, używając, kiedy są w dobrym humorze, określenia “histeryczki”. Bez tych “histerii” Emmeline Pankhurst prawa wyborcze kobiet czekałyby znacznie dłużej na swoją realizację (we Włoszech pozwolono nam głosować dopiero w 1945 roku!), a bez “histerii” feministek z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych pozycja kobiet w społeczeństwach zachodnich nie osiągnęłaby tego poziomu, na jakim jest dzisiaj. Popierajmy więc takie “histeryczki”, którym udaje się walczyć o słuszną sprawę.
Niestety, często same kobiety stają się swymi największymi przeciwnikami. Chodzi mi tutaj o ten ekstremalny feminizm, który widzi w wiecznej walce przeciwko mężczyźnie i wszystkiemu, co on reprezentuje, jedyny cel i sens swojej działalności. To walka, która powoduje, że wpadają one w wiele zasadzek, ponieważ idea równouprawnienia nie jest przedstawiana jako potrzeba równych możliwości, ale jest groteskową próbą współzawodnictwa z mężczyznami na każdym polu i za każdą cenę. A taką postawę ja odrzucam zdecydowanie, domagając się pełnym głosem prawa do odmienności. Naśladowanie mężczyzn w ogóle mnie nie interesuje.
Kilka lat temu Manuela Gretkowska zaproponowała mi wstąpienie do nowo powołanej Partii Kobiet. Odmówiłam z dwóch powodów: jeden miał charakter ideologiczny (nie podzielam formułowanych tam postulatów w kwestii aborcji), drugi zaś miał charakter dla mnie podstawowy: byłam i jestem przeciwna zamknięciu sprawy kobiet do “getta” jednej formacji; inaczej mówiąc: kobiety we wszystkich partiach, a nie jedna partia kobiet.
Nie dajcie sobie, moje kochane, zawrócić w głowie utartymi sloganami i innymi komunałami, ani też tym, którzy będą powtarzać, że mężczyźni są tacy, a kobiety inne. Podchodźcie do frazesów typu: kobiety są z Venus, a mężczyźni są z Marsa, czy innych podobnych, z odpowiednim dystansem. Każda osoba, czy to mężczyzna, czy kobieta, jest zdolna do czynienia rzeczy wielkich lub nikczemnych. Im dłużej żyję, tym mniej wierzę w te cechy, które podobno nas wyróżniają, jak owa słynna “kobieca intuicja”. Zdolności intuicyjne istnieją niezależnie od płci, albo się je ma, albo nie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.