Do moich córek

Walka o prawa kobiet w każdy zakątku naszej planety stanowi część niezbywalnego prawa do uszanowania własnej osoby, które posiada każda istota ludzka. Kobiety i mężczyźni muszą nauczyć się współpracować i patrzyć na siebie nawzajem jako osoby, które mają te same prawa i te same obowiązki Posłaniec, 3/2009



Jesteśmy przez chwilę tylko biednymi
kobietami, słabymi i kruchymi.
Ale zaproszonymi dzisiaj
Pomiędzy rzeczy wieczne…
Paul Claudel

Najdroższe!

Kiedy zaproponowano mi napisanie artykułu o kobiecie XXI wieku, lub raczej jak ja odnajduję tę kobietę w sobie i w jaki sposób się do niej odnoszę, to pierwszym pytaniem, jakie sobie zadałam, było: Do jakiej epoki ja sama należę? Urodzona i wychowana w XX wieku, wybrałam na przeżycie moich lat dorosłych kraj, który bardziej od innych zapłacił za szaleństwa, jakie wiek ten wyprodukował, i w tym właśnie kraju przeżyłam schyłek i zakończenie dwudziestego stulecia.

Widziałam narodziny, z gruzów żelaznej kurtyny, nowej Europy, gdzie Wy możecie podróżować, pracować i żyć bez strachu. Wspominam o tym wszystkim jedynie dlatego, żeby uświadomić Wam, że chociaż posługuję się na co dzień wszystkimi innowacjami technicznymi, jakie ten nowy wiek nam podsuwa, to jestem kobietą, która dzięki wychowaniu i wykształceniu należy do XX wieku.

Jeżeli jest prawdą wszystko, co słyszę i czytam o kobiecie XXI wieku, to muszę przyznać, że Wam nie zazdroszczę. Macie przed sobą życie pełne zajadłej konkurencji na wszystkich frontach: musicie mieć wspaniałą ścieżkę zawodowej kariery, dającej dochód i satysfakcję; powinniście być żonami i matkami (o ile oczywiście podejmiecie się tej roli) oddanymi i stale obecnymi; kobietami wiecznie młodymi, pięknymi i zadbanymi.

Będziecie walczyć na każdym etapie: aby najpierw zdobyć odpowiedniego mężczyznę (rodzi się ich coraz mniej w stosunku do kobiet), następnie aby go utrzymać przy sobie, broniąc się, dzień po dniu, przed upływem czasu, który ofiaruje Wam jedynie zmarszczki i zmęczenie. Wasz dzień będzie miał co najmniej 27 lub 28 godzin, bo przecież jeżeli musicie pogodzić zawrotną karierę, dzieci, mężów, kosmetyczki, osobistego trenera, psychologa, przyjaciółki i przyjaciół, członków rodziny bliższej i dalszej, to mniej nie wystarczy. No dobrze, może przesadzam, ale chyba nie bardzo.

Jestem, z wyglądu i dokumentów, kobietą XX wieku, ale przede wszystkim jestem kobietą wielce uprzywilejowaną, a jak wiecie, przywilej stoi ponad czasem. Miałam szczęście przyjść na świat w rodzinie o silnej tradycji historycznej, tak po mieczu, jak i po kądzieli. Z tej historycznej pamięci, jednej z niewielu rzeczy, jaka nam jeszcze pozostała, wyłaniają się znakomite postaci mężczyzn i kobiet, które w pewnych momentach tworzyły historię ich miasta i kraju.

Ja zostałam wychowana przez silne kobiety: moją matkę, ciotkę, babkę i moją nianię – katoliczki, protestantki, ale także agnostyczki. Ukierunkowanie mojej edukacji zawdzięczam memu ojcu (on także był wychowany przez wyjątkowo silne kobiety), który na tym polu nie czynił żadnej różnicy pomiędzy synami i córką. Żyłam i nadal żyję w warunkach uprzywilejowanych. Feminizm nigdy nie wpływał na moje codzienne życie – z tego prostego powodu, że nigdy go nie potrzebowałam.

Od najmłodszego wieku wbijano mi w głowę, że niezależność materialna i intelektualna jest niezwykle istotna. W odróżnieniu od wielu moich rówieśniczek nie zostałam przygotowana do roli pani domu, a jedyną “gospodarską” umiejętnością, jaką posiadłam, jest gotowanie (i to raczej dzięki pasji niż z konieczności).




«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...