Zaniedbanie to najbardziej typowa przyczyna stanu strapienia, najbliższa acedii. Święty Ignacy Loyola mówi: „ponieważ jesteśmy oziębli, leniwi lub niedbali w naszych ćwiczeniach duchowych; i tak z powodu naszych win oddala się od nas pocieszenie duchowe” Głos ojca Pio, 56/2009
Święty Jan od Krzyża lenistwo duchowe zalicza do najczęstszych błędów początkujących na drodze duchowego rozwoju: ich „lenistwo sprawia, że lekceważą drogę doskonałości, polegającą na zaparciu się swej woli i swego upodobania z miłości ku Bogu i przedkładają nad nią własne upodobanie i własną wolę.
Tym sposobem szukają raczej siebie niż Boga. […] Stąd też często sądzą błędnie, że to, co nie odpowiada ich upodobaniom i woli, nie jest wolą Bożą, a to, co je zadowala, zadowala również i Boga. Mierzą więc Boga swoją miarą, a nie siebie Bożą. […] Szukając jedynie zadowolenia w smakach duchowych, są tym samym słabe i niezdolne do wysiłku i uznojenia nad zdobywaniem doskonałości”.
Strapienie jako próba wiary
Na duchowym lenistwie nie kończy się jednak problem strapienia, bowiem istnieją i takie zniechęcenia, w których trudno byłoby doszukiwać się własnej winy. Patrząc z zewnątrz, wydaje się, że w naszym życiu nie ma folgowania sobie, osuwania się w bierność czy unikania wysiłku, jednak mimo to stopniowo lub nagle zaczynamy zatracać smak codziennych zajęć i przestają nas one cieszyć. To, co do tej pory wydawało się nam fascynujące, zaczyna być nużące i bez wyrazu, a czynności wykonywane dotąd z przyjemnością, nagle przestają cieszyć i zaczyna iść jak po grudzie.
Ten rodzaj zniechęcenia stosunkowo szybko dotknął także mojej pustelni. Codzienne pisanie prac semestralnych i studiowanie szybko wyczerpywały moje siły, a samotność i cisza nie stwarzały okazji do jakiejkolwiek ucieczki od tego znoju.
Raz w desperacji wybrałem się na spacer, ale wróciłem z niego jeszcze bardziej skonfundowany, bo podświadomie czułem, że moja wyprawa wcale nie była zasłużonym relaksem po ciężkiej pracy, ale ucieczką od trudu dalszej lektury. Z czasem jednak nauczyłem się wytrwałości i nie zwracałem uwagi na mój wewnętrzny stan. Podjęta walka o wypełnianie obowiązków pomimo nie najlepszego samopoczucia stanowiła niezwykłe remedium na zniechęcenie, choć nie od razu przynosiła radość i pocieszenie.
Tego typu przeżycia nie są wcale rzadkie i można rozpatrywać je na płaszczyźnie czysto psychologicznej: po prostu każda monotonna praca może doprowadzić do chwilowego znużenia czy wyczerpania. W perspektywie duchowej ten stan znajduje jednak bardziej pogłębioną analizę. Święty Ignacy pisze, że poprzez takie strapienia „Bóg chce nas wypróbować, na ile nas stać i na ile postąpimy w Jego służbie i chwale bez takiego [odczuwanego] wsparcia pocieszeń i wielkich łask”.
Doświadczenie to jest dobrze znane ludziom, dla których zwrot ku wierze łączył się z przeżyciem wielkiej radości i duchowego entuzjazmu. Takim osobom nieraz wydaje się, że nagły przypływ ich religijnego zaangażowania jest ich własną zasługą. Nie mają jeszcze świadomości, że wszystko jest łaską i łatwo jest człowiekowi modlić się i wykonywać różne praktyki religijne, kiedy sprawiają mu one przyjemność, a trudniej pozostać im wiernym, kiedy nie znajduje się w nich żadnego smaku, poza poczuciem obowiązku.
Właśnie takie zniechęcenie ma oczyścić człowieka z przywiązania do różnego rodzaju wewnętrznych pociech. Weryfikuje się tu bowiem to, czy człowiek szuka Boga dla różnych duchowych doznań, czy dla Niego samego. Święty Ignacy Loyola pisze, że przez takie strapienie: „[Bóg nam chce dać] prawdziwe poznanie i uświadomienie sobie [...], że nie w naszej mocy jest zdobyć i zatrzymać wielką pobożność, silną miłość, łzy czy też inne jakie pocieszenie duchowe, lecz że to wszystko jest darem i łaską Boga, Pana naszego, i żebyśmy nie panoszyli się w cudzym gnieździe, podnosząc się rozumem do jakiejś pychy czy próżnej chwały i przypisując sobie pobożność lub inne jakieś skutki pocieszenia”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.