Zaniedbanie to najbardziej typowa przyczyna stanu strapienia, najbliższa acedii. Święty Ignacy Loyola mówi: „ponieważ jesteśmy oziębli, leniwi lub niedbali w naszych ćwiczeniach duchowych; i tak z powodu naszych win oddala się od nas pocieszenie duchowe” Głos ojca Pio, 56/2009
Strapienie jako noc ciemna
Jest i trzeci rodzaj strapienia, który św. Jan od Krzyża nazywa nocą ciemną, ale stanowi ono już domenę życia mistycznego: w przypadku niektórych osób „Pan Bóg pragnąc wyzuć ich ze starego człowieka, a przyoblec w nowego [...], oczyszcza ich władze, odczucia i zmysły, zarówno duchowe, jak i zmysłowe, zewnętrzne i wewnętrzne.
Pozostawia umysł w ciemności, wolę w oschłości, pamięć w próżni, a odczucia duszy w największym utrapieniu, goryczy i przykrości. Pozbawia je odczucia i smaku, jaki przedtem miały z dóbr duchowych. To ogołocenie bowiem jest jednym z zasadniczych warunków, jakie są potrzebne dla ducha, dla wprowadzenia doń i złączenia z nim duchowej formy ducha, która jest zjednoczeniem w miłości. Dzieła tego dokonuje Pan w duszy za pośrednictwem czystej i ciemnej kontemplacji”.
Wielu świętych przeżywało tego typu duchowe noce, a niedawno dotarło do nas przejmujące świadectwo Matki Teresy z Kalkuty. W 1961 roku pisała ona do ojca Neunera, jezuity, który był jej kierownikiem duchowym: „Ojcze – od roku 49 albo 50 to straszliwe poczucie pustki – ta niewyobrażalna ciemność − ta samotność – ta nieustanna tęsknota za Bogiem – która przyprawia mnie o ból w głębi serca. – Ciemność jest taka, że naprawdę nic nie widzę – ani umysłem, ani rozumem. – Miejsce Boga w mojej duszy jest puste. – Nie ma we mnie Boga. – Kiedy ból tęsknoty jest tak wielki – po prostu tęsknię i tęsknię za Bogiem – i wtedy jest tak, że czuję – On mnie nie chce – nie ma Go tu. [...] Bóg mnie nie chce. – Czasem – słyszę po prostu, jak moje serce krzyczy. – «Mój Boże», i nic więcej się nie dzieje. – To tortury i cierpienie, których nie potrafię wytłumaczyć”.
Arcybiskup Périer, któremu również znany był stan Matki Teresy, pisał do niej: „Co do odczucia osamotnienia, opuszczenia, bycia niechcianą, ciemności w duszy, jest to stan dobrze znany autorom duchowym i przewodnikom sumień. Jest on zamierzony przez Boga w tym celu, by przywiązać nas do Niego samego, jest to antidotum na nasze dzieła zewnętrzne, a także, podobnie jak wszelka pokusa, sposób na to, byśmy trwali w pokorze pośród oklasków, rozgłosu, pochwał, wyrazów uznania itd. i powodzenia”.
Słowa te nie przynosiły jednak ukojenia Matce Teresie. Pisała: „Tylko ta ślepa wiara pomaga mi przetrwać, bo w rzeczywistości wszystko jest dla mnie ciemnością. Najważniejsze jest, aby naszemu Panu przypadła cała radość – ja naprawdę się nie liczę”. Wytrwanie pośród ciemności w końcu zaczęło przynosić owoce. „Drogi Ojcze! − pisała do ojca Neunera − Nie potrafię wyrazić słowami – wdzięczności, jaką winna jestem Ojcu za Ojca życzliwość dla mnie. – Po raz pierwszy w ciągu 11 lat – zaczęłam kochać tę ciemność – bo teraz wierzę, że jest ona częścią, bardzo, bardzo małą cząstką ciemności i bólu Jezusa na ziemi. [...] Dzisiaj naprawdę poczułam głęboką radość – że Jezus nie może już przeżywać agonii – ale chce przeżywać ją we mnie. – Poddaję się Mu bardziej niż kiedykolwiek. – Tak bardziej niż kiedykolwiek będę do Jego dyspozycji”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.