Pocztówka z Tajwanu

Od kilku dni przebywam na Tajwanie, na konferencji Papieskiej Komisji Cor Unum (związek kościelnych organizacji charytatywnych). Sporo się tu dzieje. 500 uczestników z całej Azji, zaledwie dwu Polaków. Wzrastanie, 11/2009



Wśród konferencji była fajna opowieść o wietnamskim kardynale, który spędził 13 lat w więzieniu. Jego cela miała 50 cm na 50, więc mógł w niej tylko siedzieć i spał siedząc. Jedzenie było słabe, a gdy go kiedyś zapytali czy ma jakieś specjalne życzenie, to powiedział, że ma kłopoty z żołądkiem i koniecznie potrzebuje butelkę wina oraz niekwaszony chleb, bo od drożdżowego czy ryżowego dostaje wrzodów. To wszystko oczywiście były drobne kłamstwa służące zdobyciu „materii dla Mszy św.”. Kardynał Franciszek Ksawery Nguyen zaczynał odprawiać o 9 wieczór, gdy gaszono światło. Wylewał sobie kilka kropel wina na dłoń, brał okruszynę opłatka i z pamięci się modlił, a jego kielichem i ołtarzem była własna dłoń.

Pogański ołtarz

Podczas wieczornego spaceru ujrzałem tzw. Temple, czyli taoistowską kapliczkę dwupiętrową. Furtka na drugim piętrze była zamknięta, więc walczyłem chwilkę z pokusą, by jak maluch przeskoczyć płotek i zobaczyć pogański ołtarz.

Na pierwszym piętrze stróż świątyni mył jakieś naczynia. Ukłoniłem mu się ze słowami: „Ni Hao” i łamanym chińskim wyrzekłem: „Wo Xian Kan Kan” (chcę popatrzeć). Ten kiwnął głową z aprobatą i dalej mył.

Idea świątyni podobna jest do naszej. Jest duży ołtarz dla składania owoców; przed nim sporych rozmiarów „donica” dla wstawiania kadzidełek w popiół; stało tam jedno tłuste jak cygaro i wysokie na pół metra kadzidełko i tliło się… W głębi dwa boczne ołtarzyki i jeden większy, centralny. Na każdym siedział sobie włochaty Lao Tsy w towarzystwie innych „mądrali”, tak samo jak on włochatych. W centralnym ołtarzu figurki miały blond włosy, w bocznych czarne. Ciepłe krzyczące kolory, które mnie tak zawsze ujmowały w świątyniach buddyjskich naprowadzały na myśl, że Disneyland i inne amerykańskie zabawki to też kult pogański tej samej maści i tego samego „przedszkolnego” typu.

Wychodząc wypowiedziałem resztę swego słownika: „Xien Xien” i „Zai Tien” (Dziękuję, do widzenia) i powędrowałem w poszukiwaniu kolejnych ciekawostek.

Ciekawe są skutery w akcji. Czekają posłusznie na zielone światło odmierzane cyferkami; na każdych światłach inna liczba sekund: czasem 10, czasem 30. Gdy pokazuje się 5, wtedy ludzik na zielonym świetle, który tupał dotąd spokojnie – zaczyna lecieć jak szalony i nagle staje zmieniając się w czerwonego krasnala i wtedy skuterzyści jak banda komarów albo bąków, jak na zawodach żużlowców atakują przestrzeń z niesamowitą siłą.

Obserwując nocne życie konstatowałem, że ludzie, zwłaszcza młodzież jakby się dopiero zbudzili. Było nadal 28 stopni ciepła. Twarze, owszem, zatroskane – ale pogodne, czasem roześmiane. Dużo klientów w sklepach i w gabinetach fryzjerskich, sporo masażystów, wszelkiej maści kiosków i całodobowych „kuźni” reperujących skutery. W tych nieco zapaćkanych kanciapach przykuwało moją uwagę to, że w wielu sklepikach w centralnym miejscu siedzieli sobie napotkani przeze mnie w świątyni brodacze, a gospodarze nie gasili świec płonących przed tymi wizerunkami. Ci ludzie jakby na złość komunistycznym Chinom ani na chwilę nie zwątpili w moc swoich idoli i jakby tam nie było, dla mnie to optymistyczny znak. Nikomu do głowy nie przyjdzie kwestionowanie religii. Całe codzienne życie jest nią przepełnione…





«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...