Powołanie zakłada kogoś, kto woła, i kogoś, kto jest powoływany. Powołującym jest Bóg, powołanym jest człowiek. Bóg ma wobec każdego człowieka określone plany i nie omieszka mu ich zakomunikować... Czas Serca, 7-8/2007
Pan Bóg, powołując ludzi, czyni to w najrozmaitszy sposób. Święty Jan Ewangelista opowiada o powołaniu braci Andrzeja i Szymona, którzy zostali apostołami. Andrzeja powołał Bóg głosem Jana Chrzciciela, który był jego mistrzem. Jan Chrzciciel wskazał na Jezusa słowami: „Oto Baranek Boży” (J 1,36). Przez Baranka Bożego Żydzi rozumieli Sługę Jahwe, kogoś, kogo Bóg zesłał, czyli Mesjasza. Andrzej spędził cały dzień z Jezusem, a później odszukał swego brata Szymona, zawiadamiając go o spotkaniu z Mesjaszem. Andrzej przyprowadził brata do Jezusa. Bóg posłużył się więc Andrzejem, powołując Szymona.
Jezus przyjrzał się badawczo Szymonowi i powiedział doń: „Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas – to znaczy: Piotr”(J 1,42). Piotr został w tym momencie powołany do godności biskupa Rzymu i głowy Kościoła, o czym jednak nie miał pojęcia. Dziwił się zapewne z powodu otrzymania nowego imienia i może się zastanawiał, czy dobrze ono brzmi. Później zrozumiał jego związek z funkcją, jaką z woli Jezusa miał sprawować w Kościele. Jego powołanie dojrzewało powoli i żmudnie.
Bóg powołuje ludzi do misji, wypełniających całe ich życie, lub do zadań doraźnych, ograniczonych czasem lub konkretną sytuacją społeczno-polityczno-historyczną. Joanna d’Arc była powołana do ratowania ojczyzny. Edyta Stein długo szukała prawdy w podręcznikach filozofii i wykładach utytułowanych profesorów, zanim „przypadkowo” zetknęła się z biografią Teresy z Avila. Karol Leisner otrzymał święcenia kapłańskie w niemieckim obozie koncentracyjnym Dachau. Odprawił w życiu tylko jedną mszę świętą. Arcybiskup Romero z Salwadoru w starszym wieku zrozumiał swój obowiązek bronienia ubogich przed wyzyskiem i niesprawiedliwością. Agnes Ganxhe Bojaxhiu z Albanii, znana jako Matka Teresa, wstąpiła do Zakonu Sióstr z Loreto, ale Pan Bóg wysłał ją ostatecznie na ulice Kalkuty, gdzie w sposób heroiczny zajmowała się chorymi i umierającymi. Stała się w pewnym sensie wyrzutem sumienia dla świata, który nie umie lub nie chce sobie poradzić z nabrzmiałymi problemami socjalnymi i moralnymi najsłabszych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.