Pracownik apteki odmawia sprzedaży środków wczesnoporonnych. Twierdzi, że nie pozwala mu na to religia. Tygodnik Powszechny, 20 maja 2007 W kolejnym numerze TP komentarze etyka i lekarza
Oba leki zostały zarejestrowane przez Urząd Rejestracji Leków w grupie środków antykoncepcyjnych. Tylko pod tym warunkiem mogły być wprowadzone na polski rynek, rozpowszechnianie środków wczesnoporonnych jest bowiem w Polsce przestępstwem. URL zaliczył Postinor do środków antykoncepcyjnych, opierając się na przyjętej przez Światową Organizację Zdrowia definicji zapłodnienia: organizacja przyjmuje, że następuje ono w momencie zagnieżdżenia się zarodka w macicy. Skoro preparat nie dopuszcza do procesu zagnieżdżenia, w świetle tej definicji nie można mówić ani o poronieniu, ani o ciąży. Jest to zapobieganie, a nie aborcja.
Trzy lata temu z Postinorem próbował walczyć ówczesny wicemarszałek województwa mazowieckiego Wojciech Wierzejski. W maju 2004 r. w piśmie skierowanym do aptekarzy z Mazowsza informował, że sprzedaż środka Postinor Duo jest przestępstwem określonym w art. 152 par. 2 zagrożonym karą pozbawienia wolności do lat 3. Prosił też o informowanie urzędu marszałkowskiego o każdym przypadku sprzedaży specyfiku. Bezskutecznie. Bo czy można karać za sprzedaż legalnego środka? Czy ktoś trafia do więzienia za sprzedaż papierosów i wódki?
Tu Kondej nie ma wątpliwości: według niego Postinor zabija nienarodzone dzieci. Pytanie jest inne: co zrobić, widząc przed sobą receptę? Czy można zostawić przekonania religijne przed wejściem do apteki? Jan Paweł II mówił wyraźnie, że katolik w pracy nie przestaje być katolikiem.
Dżentelmeńska umowa
O swoim dylemacie rozmawiał z większością znajomych farmaceutów. – Mówili mi: masz rację, ale nie można nic z tym zrobić, w końcu to świństwo jest zarejestrowane – opowiada.
Przy kolejnej recepcie na Postinor nie wytrzymał: zapytał pacjentkę, czy zdaje sobie sprawę, że ten środek może zabić jej dziecko. Usłyszał, że tak, zdaje sobie sprawę, ale że taką podjęła decyzję. Poddał się, ale kolejnym razem skłamał: powiedział, że leku w tej chwili nie ma. To również było złe rozwiązanie.
W marcu opowiedział kierowniczce apteki o swojej decyzji.
Brzmiała ona: przekonania nie pozwalają mu realizować recept na środki, które wedle jego wiedzy powodują poronienie. Dla niego oznacza to współudział w zabiciu człowieka. Jest zdecydowany, nawet gdyby oznaczało to utratę pracy.
Kierowniczka apteki, w której pracuje Kondej (w rozmowie z „Tygodnikiem" zastrzegła, że nie chce podawać swojego nazwiska), zaproponowała następujące rozwiązanie: w przypadku pacjentki z receptą na Postinor lub Escapelle Tomasz przekazuje sprawę drugiemu farmaceucie pracującemu w tym czasie w aptece. – Cenię Tomka i rozumiem jego motywy, choć inni pracownicy nie mają tego typu oporów – mówi. – Ale proszę zrozumieć: apteka jest po to, by realizować zalecenie lekarza. To jego decyzja i jego odpowiedzialność. Poza tym prawo farmaceutyczne zobowiązuje nas, byśmy mieli w sprzedaży wszystkie środki, jakie są dopuszczone do obrotu na terenie Polski. Taka jest nasza rola, niezależnie od wyznawanych przez nas poglądów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.