Sprawa przymiotnika

Przymiotnik katolickie nie oznacza, że pismo, zamieszczając artykuły o edukacji, literaturze czy polityce, ma reprezentować w tych sprawach stanowisko Kościoła. Tygodnik Powszechny, 16 grudnia 2007




By temu sprostać, pismo katolickie i ci, którzy je tworzą, muszą dysponować odpowiednią wiedzą. Max Weber w książce „Polityka jako zawód i powołanie" napisał: „Nie każdy zdaje sobie sprawę, że naprawdę »dobre« dzieło dziennikarskie wymaga co najmniej tyle samo »intelektu«, co dzieło uczonego; zwłaszcza że powstać ono musi z ko­nieczności natychmiast, na rozkaz, i musi natychmiast oddziaływać, natomiast warunki, w jakich powstaje, są oczywiście zupełnie inne. Prawie nigdy nie docenia się faktu, że na dziennikarzu ciąży dużo większa odpowiedzialność niż na uczonym" (cytuję za „Etyką dziennikarską" Jana Pleszczyńskiego).

Niedokształcenie i amatorszczyzna w sferze problematyki religijnej jest zjawiskiem żałosnym i szkodliwym. Czemu np. służy debata telewizyjna z udziałem jednego księdza i trzech „katolickich" dziennikarzy, poświęcona polskiej parafii, jeśli uczestnicy (z wyjątkiem księdza, którego łatwo mogą zagadać) ujawniają swoją ignorancję w zakresie przedmiotu, o którym z dużą pewnością siebie mówią? Czemu służą konstruowane ad hoc diagnozy, krytyka akurat nie tego, co należałoby skrytykować i całkowicie wydumane propozycje? To niebezpieczeństwo grozi także mediom drukowanym. Oderwane od rzeczywistości reformatorskie konstrukcje, opisy pobieżnie poznanych wydarzeń, nieprzemyślane fascynacje czy oburzenia raczą czytelników obrazem świata dalekiego od rzeczywistości.

Drugim, obok wiedzy i rzetelności profesjonalnej, polem, którego katolickie czasopismo ignorować nie może, są przekonania. Jan Pleszczyński pisze: „Choć przekonania należą do prywatnej sfery każdego człowieka i można ich nie wyrażać słowami, to jednak zwykle wyrażają się pośrednio, w postępowaniu człowieka. Dla etyki dziennikarskiej ważne jest uchwycenie różnych sposobów wyrażania przekonań. Przede wszystkim materializują się w publikacjach, ale kryją się także w wyborze redakcji czy metodach zbierania materiałów dziennikarskich. Przekonania są opiniami wolnych ludzi i w demokratycznych społeczeństwach prawo posiadania i wyrażania opinii przysługuje każdemu człowiekowi".

Zasadniczo już sam wybór redakcji, z którą się wiąże własną pracę, podobnie jak wybór pisma, w którym się publikuje, jest manifestacją przekonań. Może być jednak i tak, że manifestowane gdzie indziej i kiedy indziej przekonania pozostające w sprzeczności z charakterem wybranego pisma są z osobą dziennikarza tak silnie kojarzone, że nie sposób przejść nad tym do porządku dziennego. Doświadczenie 62 lat „Tygodnika Powszechnego" pokazuje, że totalna zgodność przekonań redaktorów jest utopią, zabijającą rzeczywistą dyskusję i prowadzącą do morderczej przewidywalności. Ta redakcja nigdy nie stała na stanowisku, że pismo ma być wypełniane treścią przez układnych, „ortodoksyjnych" katolików. Wprost przeciwnie: na łamach „TP" znajdowali miejsce autorzy, których przekonania, choć dalekie od proweniencji katolickiej, katolickość (powszechność) pisma podkreślały. Spór nas ożywia, pogarda niszczy...


«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...