Czy ostatnie słowa Jezusa były znakiem rozczarowania i klęski, a świadkowie przekształcili je w zwycięstwo? Dlaczego nie przemilczeli kłopotliwego wołania? Tygodnik Powszechny, 23 marca 2008
Czy ostatnie słowa Jezusa były znakiem rozczarowania i klęski? Czy świadkowie Jego modlitwy przekształcili tę klęskę w zwycięstwo: haniebnej męce i śmierci nadali sens Ofiary, a następnie uczynili z Jezusa Mesjasza i Syna Bożego? Ale w takim razie dlaczego nie przemilczeli kłopotliwego wołania?
Zauważmy najpierw, że opowiadanie o męce i śmierci Jezusa (Mk 14, 32 – 15, 47) powstało znacznie wcześniej niż cała Ewangelia Markowa: zredagowano je w Jerozolimie niemal natychmiast po tych wydarzeniach. W tekście nie pada imię najwyższego kapłana, mimo że jest on przywoływany kilka razy – użyta forma (ho archiereus) wskazuje na postać znaną słuchaczom. Arcykapłan żyje, więc nie ma potrzeby mówić, że to Kajfasz (co muszą czynić inni ewangeliści). A że Kajfasz sprawował urząd w latach 18-36, można przyjąć, że tekst powstał przed rokiem 36. Autor wykazuje się również doskonałą znajomością miejsc i imion uczestników wydarzeń, a ważne wypowiedzi przekazuje w lokalnym języku aramejskim (Abb? w Jezusowej modlitwie w Getsemani, i na krzyżu).
Pasja Jezusa przewyższa w oczach świadków wszelkie znane im ze Starego Testamentu przypadki prześladowań człowieka sprawiedliwego (Józef w Egipcie, Estera, Daniel, Zuzanna, Eleazar). Żadne z opowiadań o tych postaciach nie jest przywoływane, choć relacja Marka jest utkana z aluzji do tekstów biblijnych. Przede wszystkim są to jednak aluzje do psalmów, zwłaszcza Psalmu 22.
Bohaterem tego utworu jest Izraelita, który żyje w synowskiej więzi z Bogiem i który podkreśla tę więź: „Ty mnie zaiste wydobyłeś z matczynego łona; Ty mnie czyniłeś bezpiecznym u piersi mej matki. Tobie mnie poruczono przed urodzeniem, Ty jesteś moim Bogiem od łona mojej matki" (ww. 10-11). Z drugiej strony ten sam Izraelita doświadcza zewnętrznej nieobecności Boga: „czemuś mnie opuścił?" (w. 2). Bóg bliski stał się Bogiem dalekim: „Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku" (w. 3). To wyjątkowo bolesne odczucie nieobecności Boga spowodowane jest nasilającą się obecnością wrogów, którzy szydzą i niosą śmierć (ww. 7-9. 13-14. 17-19). Odczucie to może jednak ulec zmianie: „O Panie, nie stój z daleka; Pomocy moja, spiesz mi na ratunek!" (w. 20).
Dramatyczne pytanie początkowe – „czemuś mnie opuścił?" – nie jest oskarżeniem Boga. Nie jest też znakiem rezygnacji i klęski (wtedy mówca nie zwracałby się już do nikogo), ani wyrazem buntu, ponieważ bunt wyklucza dalsze uznawanie nad sobą autorytetu („mój"), a tym bardziej negacji boskich cech postaci, przeciw której się buntuje („Boże mój" – i to powtórzone dwa razy; jedyny przypadek w Biblii!). Jest ono wołaniem nadziei – zaufania (sam fakt wołania do „mojego Boga" zakłada, że ufa Mu się dalej). Jest wołaniem miłości – poszukującym Boga bliskiego: pytaniem o Boga miłującego i wiernego Przymierzu. Jest wołaniem wiary w Jego nową, ze względu na wrogów bardziej intensywną niż dotąd bliskość i aktywność. Stawką tego pytania jest tożsamość Boga: kim On ostatecznie jest – czy jest dalej Ojcem Izraelity, Izraela, swego „syna pierworodnego", a przez niego wszystkich ludzi i narodów (por. Pwt 32, 6; Jr 3, 19; 31, 9; Iz 63, 16; 64, 7)?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.