Emocje opadły, do grobu Jana Pawła II pielgrzymów z Polski przyjechało w tym roku niewielu. Być może jednak w takiej ciszy łatwiej o modlitwę? Tygodnik Powszechny, 13 kwietnia 2008
Sami nie potrafią, a przez Jana Pawła II jakoś łatwiej. Tym bardziej że teraz po śmierci jest jak na wyciągnięcie ręki, bardziej dostępny.
Niektórzy kładą na ziemi listy z prośbą o wstawiennictwo i pomoc, inni dotykają posadzki koło grobu różańcami. Kobieta w średnim wieku wyciąga z reklamówki tekturową tablicę z wypisaną flamastrem modlitwą, kładzie ją na ziemi, po czym pieczołowicie chowa do torby. Ciągły szmer rozmów i pokrzykiwania mężczyzn w szarych garniturach: „Don’t stop, hey mister, don’t stop, no picture”.
Dla tych, którzy mimo wszystko próbują się modlić, wydzielono wąski pas przestrzeni pod ścianą. Stoją tam ściśnięci, szepcząc modlitwy. Wielu płacze. W rzadkich sekundach ciszy słychać, jak przesuwają dłońmi paciorki różańca.
Dzieci z Lasek miały szczęście. Kilka dni wcześniej mogły dotknąć papieskiego nagrobka. Zostawiły przy nim listy z prośbami. Ciągle dyskutują o szczegółach:
– Ten grób, skośny taki. Coś niesamowitego – emocjonuje się Darek.
– I zimny – ktoś dodaje.
– Nieprawda. Dotykałam i był ciepły. Papież był ciepłym człowiekiem, to dlatego – przerywa Wioletta.
A może wystarczyłoby pomodlić się za wstawiennictwem Sługi Bożego w zaciszu domowej kapliczki? Czy trzeba koniecznie nawiedzić watykańskie groty?
Urszula Żach, właściciel biura pielgrzymkowego z Rybnika: – Ludzie utwierdzają się w przekonaniu, że naszemu Papieżowi należy się taka wizyta. Wielu nie zdążyło przyjechać tu za pontyfikatu Jana Pawła II. Teraz nadrabiają straty.
Do biura Urszuli więcej klientów zgłasza się nie na rocznice, ale w ciągu roku. Wolą uniknąć ścisku przy grobie. Przychodzą też, żeby wykupić wczasy we Włoszech. – Pytają od razu, jak najszybciej dojechać do Rzymu, bo chcieliby pójść do grobu. Traktują to nie jako wycieczkę, ale obowiązkowe odwiedziny. Tak jak się odwiedza groby najbliższych.
Nawet w środowisku Lasek pojawiają się pytania: po co wozić niewidomych do Rzymu? Sposób, w jaki przeżywają mszę, pokazuje, że rozumieją więcej, niż potrafią opowiedzieć.
Ks. Pstrągowski przywiózł z Bydgoszczy w kopercie zdjęcie swojego ciężko chorego szwagra i list od unieruchomionego na wózku 23-latka, który błaga Jana Pawła II o pomoc w powrocie do zdrowia. Zamierza położyć je przy grobie i nie widzi w tym nic z religijnego folkloru. – Jeśli ktoś zostawia list albo dotyka różańcem posadzki z wiarą, nie jest żadnym dziwadłem – przekonuje. – Jan Paweł II był jak Ojciec Pio. Cóż dziwnego, że ludzie wierzą w jego siłę?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.