W dziele O demokracji w Ameryce Alexis de Tocqueville pisał, że jedyną zaporę dla amerykańskiego indywidualizmu stanowi religia. Okazuje się, że już nie stanowi. Tygodnik Powszechny, 20 kwietnia 2008
– Nie ma wątpliwości – przyznaje o. Reese – że w ciągu minionego półwiecza byliśmy świadkami ogromnych zmian. Kiedy dorastałem, panowało przekonanie, że ktoś, kto opuszcza niedzielną Mszę, pójdzie do piekła. Jeszcze w latach 50. amerykańscy katolicy żyli w „gettach”. Gdy żyje się w izolacji od reszty kultury i społeczeństwa, oczywiście prawdopodobieństwo zmiany religii czy wyznania jest znikome. Na początku lat 60. byliśmy świadkami exodusu na przedmieścia, runął więc mur „getta”. Jednocześnie po Soborze Watykańskim II pojawił się ruch ekumeniczny. Odtąd protestant nie był już kimś skazanym na potępienie. Wszystko to sprawia, że granice są bardziej płynne.
Dlaczego jednak ta płynność prowadzi do exodusu z Kościoła katolickiego?
O. Reese: – Nie bardzo potrafimy wytłumaczyć, kim jesteśmy i dlaczego warto być katolikiem. Najczęściej sprowadzamy to do bycia przeciwnikiem aborcji i antykoncepcji. Co nie budzi entuzjazmu, zwłaszcza wśród młodszych.
– Mam taką teorię – dodaje o. Reese. – że jeśli w kościele są dobre kazania, dobra muzyka i przyjazna atmosfera, ludzie walą drzwiami i oknami. Jeśli tego brak, robi się pusto. Musimy umieć przyciągać ludzi, zabiegać o nich. To nie Polska, w której Kościół jest monopolistą.
Czy księża powinni zabiegać o wiernych jak o klientów? Reese: – To źle postawione pytanie. Nie możemy poświęcać Ewangelii czy iść na jakieś ustępstwa, aby zapełnić kościoły. Absolutnie nie! Musimy natomiast próbować dostosować sposób głoszenia słowa Bożego do kulturowego kontekstu. Mamy głosić Ewangelię tak jak Chrystus, tyle że musimy czynić to w sposób skuteczny. Weźmy np. przeistoczenie. Mam przygotowanie filozoficzne, zajmowałem się Tomaszem z Akwinu, metafizyką Arystotelesa i o przeistoczeniu mogę mówić fachowo. Ale zrozumie mnie wąska grupa intelektualistów. Jako ksiądz muszę głosić Ewangelię tak, by była zrozumiała dla wszystkich.
Reese, który w przeszłości był krytykowany przez Kongregację Nauki Wiary za zbyt liberalne poglądy m.in. w kwestii celibatu, wyświęcania kobiet czy antykoncepcji, uważa, że większość amerykańskich katolików ma problemy z zaakceptowaniem konserwatywnych, jego zdaniem, wymogów Watykanu. Reese: – Statystyki są, jakie są. Nie przypuszczam, by Włosi, którzy od lat mają ujemny przyrost naturalny, przestali lubić seks. Różnica polega na tym, że Europejczycy, gdy coś im się nie podoba, po prostu machają na to ręką i robią swoje. Amerykanie, jeśli uważają, że coś jest bez sensu, próbują doprowadzić do zmian. Dlatego tak wielu naszych biskupów czy teologów ma z Watykanem na pieńku.
Dr John Green przyznaje, że amerykańscy katolicy mają na co dzień do czynienia z dylematem: – Religia katolicka kładzie ogromny nacisk na wspólnotę, na konieczność podporządkowania się – zaznacza. – Tymczasem Amerykanie to naród indywidualistów. Często są więc rozdarci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.