W kościołach zwracamy w sierpniu uwagę na alkohol, bo tak się tradycyjnie przyjęło. Ale dobrą sprawę można popsuć złymi metodami. Trzeba mówić nie tylko o abstynencji, ale i o kulturze picia. Tygodnik Powszechny, 17 sierpnia 2008
Może jednak warto uwierzyć w człowieka. W to, że zrozumie...
Oczywiście. Ale kiedy biskupi widzą chore społeczeństwo, zaczynają mówić o objawach. Powstaje list skierowany nie do wszystkich wiernych, lecz do ludzi nadużywających, którzy i tak najczęściej nie słuchają.
Czy Kościół sam nie prowokuje nieporozumień, kiedy np. dzieci przystępując do Pierwszej Komunii, muszą podpisać ślubowanie abstynencji do 18. roku życia?
To zjawisko spowodowane bezradnością – z tej samej kategorii, co kartki ze spowiedzi. Mam tu w ośrodku „Księgę czasowej abstynencji”. Przychodzi alkoholik, mówi, że chce się wpisać. Uważa, że to uczyni go abstynentem. Odradzam mu to: po kilku miesiącach wypije i tak go to psychicznie zmaltretuje, że się załamie i wpadnie w jeszcze gorszy alkoholizm. Wpis ma sens, jeżeli już pewien czas jest się abstynentem. To rozwiązanie również dla osób z rodzin alkoholowych. Wtedy abstynencja ma sens, bo wiąże się z biologią człowieka.
Z biologią?
Znam chłopaka, który w wieku 17 lat trafił do więzienia. Wypił piwo i stał się tak agresywny, że kogoś pobił. Jego ojciec i dziadek byli alkoholikami. W chłopaku spożycie nawet niewielkiej ilości alkoholu powoduje agresję. Dla takiego człowieka abstynencja to ratowanie życia.
Natomiast dzieci pierwszokomunijnych nie powinno się zmuszać do takich deklaracji. Człowiek, jeśli coś ślubuje, musi to czynić świadomie.
Trudno się wyrzekać czegoś, czego się nie zna.
I nie wiadomo, czy jest to potrzebne. Bo człowiek w wieku 15 lat zbuntuje się i spróbuje alkoholu. Wtedy łamie mu się sumienie, bo widzi, że nie potrafi dotrzymać słowa.
To szukanie łatwych rozwiązań: z problemem alkoholizmu poradzimy sobie miesiącem trzeźwości, wpisaniem do „Księgi abstynencji” czy nakłonieniem dzieci do ślubowania.
Tymczasem ważniejsza jest kwestia indywidualnej pracy księdza z wiernym. Ewangelia mówi: „jeśli chcesz”. Nie można wymagać od kogoś abstynencji – szczególnie, jeśli jest to dziecko lub alkoholik.
Mówimy o chorobie, więc przysięganie abstynencji nie może być formą leczenia. Chodzi o to, żeby po upadku moralny kac był jak najsłabszy. Upada się z powodu choroby. Nie można od człowieka wymagać, że siłą woli się podniesie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.