Ciało obce

Z nauczaniem religii nie ma problemu – to oficjalna wersja dyrektorów szkół i biskupów. Tyle że do pracy w szkole zniechęca się wielu katechetów. Tygodnik Powszechny, 5 października 2008



– „Witamy nauczycieli, panie sprzątające i katechetę”. To autentyczne zdanie wypowiedziane przez jednego z dyrektorów szkół – wspomina z kolei o. Robert Wawrzeniecki, katecheta z wieloletnim doświadczeniem (w tej chwili uczy w gimnazjum w Kędzierzynie-Koźlu).

Beata Z., trzydziestoletnia katechetka z Łodzi, gdyby nie poczucie misji, już po pierwszym roku nie wróciłaby do szkoły. – Trafiłam do małej podstawówki, gdzie na pierwszy rzut oka wszystko było normalne. Pewnie było: prócz mnie i dochodzącego księdza.

– Od katechetów wymaga się więcej – twierdzi Krystyna Kowalczyk, wizytator ds. współdziałania z władzami Kościołów i związków wyznaniowych w warszawskim kuratorium. – Podlegają zarówno nadzorowi Kościoła, jak i oświaty. Kościół od nich oczekuje czego innego, szkoła czego innego. Po 18 latach współpracy państwo-Kościół można powiedzieć, że najsłabszym jej elementem jest obojętność dyrekcji.

Beata Z.: – Dyrektorka była niezadowolona, że proboszcz przysłał młodą kobietę. „Wolałabym księdza, ale skoro żaden nie chciał tu przyjść, zobaczymy, jak sobie pani poradzi z tą hołotą” – powiedziała. Drugi kontakt nie był lepszy: „W klasie było głośno, niech pani coś zrobi. Najwyraźniej pani sobie nie radzi”. Po dwóch miesiącach pomyślałam: jestem beznadziejna. Kiedy wracałam do domu, mąż pocieszał: „Ciesz się, że kubła ci na głowę nie włożyli”. Zaczęłam być ostrzejsza, stawiać jedynki, ale to niewiele dawało. Esemesowali, gadali. Poszłam po radę do dyrektorki, a ona: „Co pani sobie wyobraża? To tylko religia! Jak rodzice dowiedzą się o jedynkach, zażądają pani zwolnienia!”.

– Często dyrektorzy nie angażują się w pomoc katechetom. Jakby katecheta i jego przedmiot nie stanowili integralnej całości ze szkołą – potwierdza Krystyna Kowalczyk z warszawskiego kuratorium.

Beata Z.: – Rozmawiałam z księdzem, który uczy ze mną w gimnazjum. Przywykł do tego, że katecheta to niepełnosprawny nauczyciel; że nie dostaje budżetu na pomoce naukowe, że na jego lekcjach są apele, że nie dostaje wyróżnienia, premii i nie może pełnić funkcji kierowniczych.

– Chciałbym, aby dyrektorzy traktowali katechetów tak samo jak innych nauczycieli; chociaż ich stosunek do nas, do naszej pracy zmienia się na lepsze – twierdzi ks. Wojciech. I dodaje: – Nie zmienia to faktu, że jesteśmy stawiani w roli nauczycieli drugiej kategorii.

W ośmioletniej karierze ks. Wojciech nie został zaproszony do współorganizacji „zielonej szkoły”, która jest świetną okazją do wzajemnego poznania uczniów i nauczyciela. – Tak jakby obawiano się obecności księdza czy katechety – mówi.

Pracował już w siedmiu szkołach. Nigdy nie było mu dane zdecydować, czy zostaje w klasie lub szkole: to proboszcz i biskup zawiadują jego czasem i pracą.



Kościół


Niechęć dyrektorów i brak zainteresowania samych uczniów to nie jedyne przyczyny problemów z katechezą w szkole. Bo czasami winni są sami katecheci, którzy nie nadają się do tej pracy (a w związku z tym także ich przełożeni).

Może oczywiście być tak jak w Rabce, gdzie ks. Jan od lat uczy w tym samym liceum. – Lubię to, co robię. Nie męczy mnie obecność na korytarzu i rozmowa z młodzieżą. Nie chowam głowy w piasek, gdy uczniowie atakują Kościół. Wtedy wiem, że coś ich poruszyło, zabolało – mówi.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...