Heschel był w pewnym sensie uczestnikiem Soboru Watykańskiego II. Zdania „Człowiek nie jest sam”, „Pańska jest ziemia” najpełniej odpowiadają na tęsknoty współczesnego człowieka (Henryk Halkowski) Tygodnik Powszechny, 30 listopada 2008
Mam jednak wrażenie, że filozof – który dożył przecież roku 1972 – rzadko odwoływał się do Zagłady. Nie brał udziału w debatach o tym, jak Bóg dopuścił do Auschwitz albo czy w ogóle można o Nim mówić po Holokauście.
Heschel na własnej skórze doświadczył początków nazizmu. Pracy doktorskiej – napisanej po niemiecku – nie mógł opublikować w Berlinie. Wydała ją w 1936 r. Polska Akademia Umiejętności. Dzięki Martinowi Buberowi został dyrektorem bardzo prestiżowego, założonego przez Franza Rosenzweiga instytutu nauk judaistycznych – Freies Jüdisches Lehrhaus we Frankfurcie nad Menem. Jednak jako Żyd – obywatel polski wkrótce został z Niemiec deportowany. Gdyby nie fakt, że w lipcu 1939 r. wyjechał na wykłady do Hebrew Union College w Cincinnati w USA (którego zresztą nigdy nie polubił: nie czuł się najlepiej w środowisku żydów reformowanych), zapewne nie przeżyłby Zagłady.
To prawda, Heschel nie uprawiał „filozofii Holokaustu”. Nie mogę być pewnym, jakie były tego powody, myślę jednak, że uznał, iż zajmowanie się tym zagadnieniem byłoby ostatecznym zwycięstwem „pana Hitlera”. W Księdze Wyjścia jest fragment mówiący o tym, że przed człowiekiem stoi wybór: śmierć albo życie. Dalej pada wezwanie: „Wybierz życie”. Więc wybrał życie. Zgadzam się z takim wyborem.
Ja również mam sporo wątpliwości dotyczących współczesnego mówienia o Zagładzie. I sam wybieram pamięć o życiu, a nie o śmierci. Teraz pozwala mi to np. poznawać dzieło wybitnego chasydzkiego mistrza Nachmana z Bracławia – szkoda, że niemal nieobecnego w polskim obiegu intelektualnym (po polsku ukazały się jedynie jego „Opowieści”, w opracowaniu Martina Bubera, i zbiór sentencji zatytułowany „Puste krzesło”).
Książki Heschela dają pocieszenie – nawet tym, którzy nie są związani ani z judaizmem, ani z chrześcijaństwem.
Bo przecież filozof stwierdza z prostotą, że „Człowiek nie jest sam”, że chodzi o „Boga szukającego człowieka”, że „Pańska jest ziemia”, by przywołać tylko kilka tytułów jego książek. Że Bóg potrzebuje człowieka. Że w świecie istnieje świętość (jakże pięknie opowiada o niej niewielka książeczka „Szabat”). To zdania zadziwiające dla współczesnego człowieka. Najpełniej odpowiadające też na jego tęsknoty.
W tym kontekście zastanawiające jest to, że Heschel zainteresował się też postacią Menachema Mendla z Kocka (twórcy tzw. chasydyzmu kockiego) – poświęcił mu dwie książki, w drugiej, ukończonej na kilka dni przed śmiercią, przeciwstawiając go twórcy chasydyzmu Besztowi i zestawiając Mendla z Kierkegaardem. Zaś cadyk z Kocka to postać szczególna w dziejach chasydyzmu – wielki pesymista, który postanowił zamknąć się w małej izdebce koło domu modlitwy (jedzenie podawano mu przez okienko) i który co roku systematycznie niszczył swoje zapiski przed świętem Pesach.
W jakim stopniu Heschel pozostawał chasydem?
Był nim niejako genetycznie, wywodząc się z rodziny o wielkich tradycjach chasydzkich. Jego przodkiem (ze strony ojca) był sam Dow Ber z Międzyrzeca, zwany też Wielkim Magidem – jeden najwybitniejszych przywódców XVIII-wiecznego chasydyzmu. Nie tylko zresztą on: także Izrael z Rużyna i „Apter Raw”, cadyk z Opatowa. Matka miała zaś wśród przodków Lewiego Icchaka z Berdyczowa i Pinchasa z Korca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.