Zostaliśmy ochrzczeni w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, w naszym życiu powtarza się więc scena z Jego chrztu: Duch Święty jest nam dany, a Ojciec rozpoznaje w nas swoje ukochane dziecko. Tygodnik Powszechny, 1 marca 2009
Wielki Post staje przed nami na nowo. Przypomina nam czterdzieści lat wędrówki Hebrajczyków do Ziemi Obiecanej. Był to dla nich okres umartwienia i wyrzeczeń. Ale także czas wyjątkowy – czas, kiedy Mojżesz i Hebrajczycy żyli w obecności Boga. Bóg im towarzyszył, prowadził ich, był z nimi w namiocie spotkania. To doświadczenie obecności Boga, bliskości Boga, stało się najważniejsze.
Wielki Post – sam ten zwrot zdaje się kłaść akcent na powstrzymywanie się od jedzenia. Przypominają mi się lata, które spędziłem z muzułmanami na Saharze w Algierii, a zwłaszcza w Maroku. Byliśmy tam, mali bracia, bardzo blisko z muzułmanami, a dla nich czas rygorystycznego, niemal absolutnego postu wzmacnia zbiorowe poczucie przynależności do wspólnoty muzułmańskiej.
W czasie ramadanu, który trwa miesiąc, muzułmanie w ciągu dnia nie jedzą i nie piją (nawet kropli wody!). Ich teksty mówią, że nie wolno im nic spożywać od chwili, kiedy rano da się rozróżnić nić błękitną od nici czarnej, aż do wieczora, kiedy dla wzroku nici stają się jednakie. Dziś już nie tylko śpiewne nawoływanie z minaretów, ale także radio i telewizja zapowiadają rozpoczęcie i przerwanie postu. Więc wieczór, kiedy kończy się okres postu, jest oczekiwany przez wszystkich w rodzinie czy w zgromadzeniu, często na modlitwie.
Ramadan jest uważany za błogosławiony czas, który wzmacnia i pobudza całą wspólnotę muzułmańską. Nie myślą oni o ramadanie jako czasie oczyszczenia i pokuty, choć i to odgrywa swoją rolę, ale przede wszystkim postrzegają ten post jako akt absolutnego posłuszeństwa Bogu, o które On prosi.
Można więc zrozumieć, że w kontakcie z chrześcijanami, Europejczykami (zazwyczaj nie czynią tu rozróżnienia), muzułmanie ze zdziwieniem, a czasem z odrobiną kpiny, obserwują nasze zachowanie podczas Wielkiego Postu.
Jednak Wielki Post sytuuje się na zupełnie innym poziomie. Jego zasadniczy sens dotyka doświadczenia obecności Boga. Tego doświadczenia, które było udziałem Hebrajczyków w czterdziestoletniej wędrówce przez pustynię. A dziś jest to zaproszenie skierowane do całej wspólnoty ochrzczonych wierzących. Czas, by towarzyszyć Jezusowi – „Bogu z nami” – na drodze, która kieruje w stronę Jego Męki i Zmartwychwstania.
Oczywiście, jest w tym aspekt oczyszczenia serca i naszego sposobu życia; jest też zaproszenie, by nauczyć się odmawiać sobie pewnych rzeczy, a nawet by ograniczyć jedzenie – ale ma to służyć wyzwoleniu się ze słabości. Ma to nas również uczynić bardziej uważnymi i spragnionymi pokarmu Słowa Bożego i Eucharystii.
Jesteśmy wreszcie zaproszeni do tego, aby być bardziej wyczulonymi na obecność Jezusa w naszym życiu. Jezusa, Syna Bożego i naszego Brata, który idzie przed nami, który zaprasza, by za Nim podążać i skoncentrować na Nim nasze życie. Powiedział przecież jasno: „Ja jestem Drogą, i Prawdą, i Życiem” (J 14, 6) i „Beze mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.