Podział na lepszych i gorszych widać już w piaskownicy. Tygodnik Powszechny, 31 maja 2009
Ale na klasach „pakietowych” (z płatnymi lekcjami) nie wyczerpuje się segregacyjna inwencja. Oto w szkole w P. dzieci z klasy „A” zaczynają naukę o ósmej, z „B” po południu. Dlaczego? Te pierwsze mają pracujących rodziców, drugie – bezrobotnych. „Więc mogą być odbierane później” – wzrusza ramionami dyrektorka. W szkole w Z. do lepszej klasy dostaniesz się, jeśli masz ojca albo matkę na stanowisku. W szkole w K. – jeśli mieszkasz na osiedlu apartamentowców.
Gdy po opublikowaniu badań kuratoria zakazały tworzenia klas „pakietowych”, los gorszego Frania mógłby się rysować w jaśniejszych barwach. Ale dr Murawska jest ostrożna: od tamtego czasu nowych badań nie przeprowadzono. Badaczka ma też wątpliwości, czy dzisiaj byłyby możliwe, bo dyrektorzy – choćby po cyklu publikacji „I’m lepszy” na łamach „Polityki” – przerazili się mediów i mało prawdopodobne, by pozwolili sobie na szczerość.
Tymczasem Franio, raz wepchnięty w segregacyjne tryby, ma nikłe szanse, by się z nich wyzwolić. Badania nie zostawiają złudzeń: im dalej w edukację szkolną, tym gorzej. W gimnazjach segregacja występuje prawie dwa razy częściej niż na szczeblu podstawowym, a dotyczy od 30 do 50 proc. szkół.
Franio tkwi w getcie
Struktura tego mechanizmu jest czytelna: Franio ze słabymi stopniami dostaje się do gorszego gimnazjum. Jeśli przypadkiem (rejonizacja) trafi na lepsze, to i tak do gorszej klasy (szatnia). Takie wnioski płyną również z przygotowanego przez konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość” raportu o stanie oświaty, który wskazuje na kolejne formy selekcji: według uzdolnień uczniów i statusu materialnego rodziców.
Szkołom zależy bowiem na wysokim miejscu w rankingach, a to łatwiej osiągnąć, przyciągając dzieci z majętnych rodzin, bo zależność jest niepodważalna: biedni rodzice to niemal zawsze kiepskie wyniki dziecka, zamożni – dobre.
Krystyna Starczewska, współautorka raportu, dyrektorka jednego z prestiżowych warszawskich gimnazjów, jest zdecydowanie przeciwna skupianiu najzdolniejszych w oddzielnych klasach. Do jej szkoły przyjmowane są na miejsca bezpłatne – bez względu na wyniki egzaminu wstępnego – dzieci niepełnosprawne, uchodźców, a także z placówek opiekuńczych.
Zamożni, rozumni rodzice przekonali się, że jest to rozwiązanie korzystne także dla rozwoju ich własnych potomków: uczy troski o innych, pozwala na bezpośredni kontakt z wielokulturowością współczesnego świata. Wszyscy chodzą do tych samych klas, ale szkoła reaguje na potrzeby każdego z uczniów. Dlatego języków i matematyki uczy się w tej szkole w grupach, stosownie do poziomu zaawansowania i zainteresowania. – To nie segregacja, tylko indywidualizacja, która przed segregacją chroni – podkreśla Starczewska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.