Człowiek zawsze będzie potrzebował symboli, które wyrażają jego przekonania religijne, zawsze będzie oczekiwał poszanowania swych przekonań i zawsze będzie się czuł dotknięty, gdy ktoś publicznie naruszy cześć „jego” Boga. Tygodnik Powszechny, 16 sierpnia 2009
A kiedy Go obrażamy?
Pan Jezus mówi: „Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili” (Mt 25, 45). Nie ma nic o znieważaniu Najświętszego Sakramentu, krzyża czy świątyni – tylko: „byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić” (Mt 25, 42). Obrazą Boga jest więc nie tylko drwienie z samego Boga, ale także obojętność wobec głodnego i spragnionego. Taki jest ścisły związek pomiędzy miłością Boga i bliźniego, pomiędzy czcią należną Bogu a dostrzeżeniem Go w bliźnich, zwłaszcza najmniejszych i najbardziej potrzebujących. To przecież wszyscy – przynajmniej teoretycznie – wiemy.
Czy w takim razie można powiedzieć, że prawdziwa obraza uczuć religijnych to brak poszanowania człowieka?
Także to. Ale dobrze, że prawo państwowe nie wchodzi w teologiczne interpretacje, tylko bierze pod uwagę aktualną wrażliwość społeczną, poprzestając na ogólnych zasadach, które ta wrażliwość konkretyzuje.
Wrażliwość społeczna jest czynnikiem relatywizującym obyczajowość?
Trudno powiedzieć. Wrażliwość obyczajowa ulega zmianom z różnych powodów, jej przemiany to osobny temat. Ale oczywiście ta wrażliwość się zmienia. Kiedyś nie do pomyślenia było, by tenisista (i tenisistka!) ubierali się tak jak dziś. Pamiętam zdjęcia kleryków, którzy grali w siatkówkę w sutannach. Dziś taki widok budziłby śmiech, przed laty władze państwowe lub kościelne interweniowałyby, gdyby sportowcy ubierali się w dzisiejsze stroje. Nie zawsze te zmiany zasługują na moralną aprobatę, ale prawo musi się liczyć z aktualną wrażliwością społeczną.
Co buduje tę wrażliwość?
Źródłem uczuć religijnych jest nasza wiara – tak było w średniowieczu, tak jest i dzisiaj. Wiara i sposób jej przeżywania także się zmienia – i to normalny proces. Ale to nie znaczy, że wszystkie symbole religijne mają charakter czysto umowny i że respekt dla uczuć religijnych to sprawa błaha. Człowiek jest istotą duchowo-cielesną; zawsze będzie potrzebował symboli, które jego religijne przekonania wyrażają, zawsze będzie oczekiwał poszanowania swych przekonań ze strony innych i będzie czuł się dotknięty, gdy ktoś publicznie będzie naruszał cześć „jego” Boga.
I wtedy zdarza się, że wszystko, co odnosi się do Niego i nie jest należycie „nabożne”, interpretuje jako obrazę...
Dlatego takie sytuacje trzeba mądrze rozsądzać. Żyjemy przecież w społeczeństwie pluralistycznym. Obywatelami naszego państwa są katolicy, są chrześcijanie innych wyznań, niechrześcijanie, także ateiści. Np. powieszenie lub zdjęcie krzyża w miejscu publicznym dotyka uczuć zarówno chrześcijan, jak i ateistów; ich religijne uczucia także trzeba respektować. Potrzebne są więc negocjacje, tłumaczenie sensu religijnych symboli dla poszczególnych obywateli itp.
Dlatego tak ważna jest kultura: życzliwa otwartość na wrażliwość innych, gotowość akceptacji takich rozwiązań, które respektują uczucia innych, nawet jeśli nie najlepiej wyrażają moje. Niemądrze (i niechrześcijańsko) jest, gdy sprawa symboli religijnych w miejscach publicznych staje się inspiracją do wojny religijnej. Dla przykładu: ze względu na przekonania religijne Bobby Fischera, genialnego szachisty, tak układano grafik rozgrywek, żeby nie musiał grać w soboty. Tym, którym religia zabrania posługiwać się bronią, mądra władza, póki to możliwe, szuka takiej roli w toczącej się wojnie, która nie narusza ich przekonań. Nie zawsze łatwo takie wyjście znaleźć, chodzi jednak o to, by go szczerze i usilnie szukać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.