Każdy potrzebuje wspólnoty życia duchowego – a we wspólnotach powstałych po Soborze Jan Paweł II dostrzegł powiew Ducha Świętego, który może odnawiać Kościół. Tygodnik Powszechny, 23 sierpnia 2009
Św. Paweł mówi: „moc w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9). Konstatacja własnej kruchości, grzechu – rzecz w normalnym życiu, także religijnym, odrzucana przez naszą moralistyczną cywilizację – jest paradoksalnie jedynym gruntem, na którym Bóg może realizować przebaczającą i wyzwalającą miłość do człowieka. Tylko gdy widzę i uznaję swą słabość, mogę zwrócić się do Niego o pomoc i jej doświadczyć. W przeciwnym razie to ja jestem mocny, ja rządzę i panuję nad rzeczywistością – ja jestem bogiem, a Bóg co najwyżej moim służącym, który ma spełniać moją wolę.
Kruchość
Ta postawa kruchości może być bardzo trudna przy pewnym typie formacji kapłańskiej, która kontynuuje pedagogikę, by być „na piątkę”. Potrzebna jest biblijna szczerość i prostota.
„Wyznawajcie zatem nawzajem swoje grzechy” (Jk 5, 16). A „szkolna” formacja, zgodnie z którą trzeba zasługiwać na ocenę, w sferze duchowej jest niechrześcijańska, uniemożliwia rozwój duchowy i czyni z księdza – i ze świeckiego – osobę bez skazy. Taki ksiądz staje się dowodem na własne zalety, nie zaś hołdem złożonym Bogu.
Tym trudniej wyzwolić się z tej skłonności, że tzw. świat nie skłania do ukazywania słabości. W tradycyjnym myśleniu ksiądz jest lepszym człowiekiem, bardziej „świętym”, nie może być chrześcijaninem z chrześcijanami, bo ani on nie ma wtedy chrześcijańskiego ducha, ani oni. W tak niedojrzałym rozumieniu Kościoła rodzi się klerykalizm, który stanowi jedynie drugą stronę antyklerykalizmu.
Na księdzu, który musi być „wyżej”, w kim wbrew Ewangelii i zdrowemu rozsądkowi pokłada się nadzieję, ludzie się „wieszają”. W rezultacie spotyka ich obustronne rozczarowanie. Umacnia się religijność naturalna, gdzie panuje niechrześcijański podział na sacrum i profanum. Księża należą do pierwszej sfery, świeccy do drugiej, a jedni i drudzy prowadzą życie podzielone: w przestrzeni sakralnej są pobożni, w pozostałych dziedzinach – bynajmniej.
Pośród takiej mentalności grozi księdzu paternalizm wobec świeckich i nie może być on, w ślad za św. Pawłem, wszystkim dla wszystkich. Inaczej, gdy autorytet prezbitera rodzi się ze wskazywania na Chrystusa i stawiania Boga w centrum własnego życia.
Prostota
W moralistycznej atmosferze wystarczy jakikolwiek objaw grzechu czy niedomagania księdza, by spotkał go osąd i potępienie, przez co często odchodzi on z kościoła, a nawet i z Kościoła. Wszystko inne, jak np. wiedza, nowoczesność, „kumplowatość”, czyli chęć przypodobania się przez obeznanie „w świecie”, albo „nieskalaność” bądź postawa typu harcerskiego mogą być odbierane jako osobiste zasługi księdza.
Do wiary pociąga szczerość i prostota, które są darem Boga i efektem osobistego z Nim spotkania; znamionami właściwie pojmowanej formacji i życia duchowego. Do tego nieodzowne jest wejście w modlitwę, bez której grozi nam wszystkim utrata wiary. W umacnianiu powołania kapłańskiego ważne jest posłuszeństwo wobec przełożonych. Nie to niewolnicze, z lęku np. przed brakiem akceptacji, z troski o karierę, lecz posłuszeństwo płynące z szukania woli Boga, co oznacza zmaganie się z Nim i z ludźmi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.