Wreszcie będę mógł robić to, czego zawsze pragnąłem. Ja się urodziłem dla teorii. Nigdy nie byłem ani wikarym, ani proboszczem, dlatego nie mogłem być szczęśliwym biskupem. Tygodnik Powszechny, 6 września 2009
Ten system zresztą mnie bronił w okresie dyktatury proletariatu. Bo kiedy przyjeżdżali notable z IV Wydziału, musieli czekać. Chodzili do biskupa Wyciska – był przed moją nominacją wikariuszem kapitulnym – ze skargami, że przyjechał jakiś taki w stopniu generała i musi czekać. Dziwili się: nie można dla niego zrobić audiencji? Odpowiadałem: audiencji u nas nie ma. Czasy audiencji to czasy hrabiowskie.
Tu jest posługa i nie mogę robić wyjątku z audiencją, bo mój system weźmie w łeb. Nikogo nie zapraszam. Kto chce rozmawiać, musi czekać. Kiedyś „wyznaniowiec” zapowiedział taką wizytę i sugeruje: ten generał liczy, że biskup go przynajmniej poczęstuje kawą. Powiedziałem, że to wykluczone. Kiedy jest tylu ludzi, nie będę przerywał, żeby go przyjmować kawą.
A jak Ksiądz Arcybiskup kierował diecezją?
Wprowadziliśmy to, czego się nauczyłem od naszego pierwszego biskupa opolskiego, Franciszka Jopa, i od kard. Hermanna Volka z Moguncji. Diecezję podzieliliśmy na pięć regionów, bo całości nigdy się nie da zgłębić. Każdy region ma nieco inną mentalność, problemy. A nas, szczęśliwie, było pięciu biskupów. Biskupi się tak usamodzielnili, że czasem zapominali mnie informować o tym, co się dzieje w ich regionach.
Ja miałem region opolski i sprawy personalne. Te ostatnie są najtrudniejsze. Ostatnio prosiłem sufraganów, żeby mi w tym pomagali. Choćby w sprawach przenoszenia księży... Przyjęliśmy zasadę, że pierwsza zaproponowana parafia musi być przyjęta. Pięć lat ksiądz musi na niej wytrwać. Potem może prosić o przeniesienie, omawia się z nim propozycje zmiany.
Mało komu się udało kontynuować pracę naukową i jednocześnie rządzić diecezją.
Wyjaśnienie, które powtarzam, brzmi: „Noc jest moim światłem”. Kiedy o godzinie 22.00 kończyły się telefony, siadałem za biurkiem i czytałem. Ułożyłem w bibliotece wszystkie prace licencjackie, doktorskie i habilitacyjne, które recenzowałem. Jest tego ponad 14 metrów bieżących. Bardzo dużo robiłem in via. Jako biskup dwadzieścia lat jeździłem do Lublina. Co drugi tydzień, dwa dni: 14 wykładów i seminaria. W samochodzie miałem takie biureczko, które kładłem na kolana, lampka była podłączona do zapalniczki i mogłem pracować całą noc. Tak pisałem recenzje, załatwiałem korespondencję. Jak coś nie bardzo dobrze wyszło, to miałem wymówkę, że było pisane na kolanie. Bo było.
To wymaga siły charakteru i organizmu.
Nie, to była specyficzna łaska stanu, żeby normalnie funkcjonować, wystarczały mi cztery godziny snu. Co do siły organizmu, to sam się dziwię. Byłem operowany pod narkozą siedem razy. Wszystko, co było podwójne, zostało chyba wycięte.
Jak, po tylu latach doświadczeń, brzmi odpowiedź Księdza Arcybiskupa na pytanie o model biskupa w Polsce? Czasem wygląda na to, że wciąż jest on panem i władcą – przynajmniej kleru.
Tak to może wyglądać. Ale dokonuje się ewolucja i jest ona nieodzowna. Postępuje wraz z sekularyzacją życia. Sekularyzm jest istotnym aspektem Kościoła. Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. Dlatego nie ma się czemu dziwić.
Ostatnie słowo naszego Credo brzmi: „wierzę w ciała zmartwychwstanie”. Chrześcijaństwo jest wiarą, która kocha ziemię, kocha ciało, kocha człowieka. Jan Paweł II powiedział: „Wszystkie drogi Kościoła prowadzą do człowieka; człowiek jest drogą Kościoła”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.