Pełzająca de-wojtylizacja

Interpretacje „prawicowe” wypierają dziś z debaty publicznej, a więc i ze świadomości szerszych kręgów społeczeństwa, inne odczytania pontyfikatu i przesłania Jana Pawła II. Oznacza to, moim zdaniem, że mamy do czynienia z pełzającą „de-wojtylizacją” Kościoła w Polsce. Znak, 10/2008



W interpretacji drugiej, szeroko teraz propagowanej w Polsce i poza nią w kręgach katolickiej „prawicy” (użyłem tu cudzysłowu, bo określenie to wydaje mi się jednak podobnie nieadekwatne jak katolicka „lewica”; obu tych określeń używam na zasadzie licencji publicysty), pontyfikat Wojtyły był, owszem, wielki – tam, gdzie podtrzymywał katolicką (i tylko katolicką) Tradycję, natomiast ocierał się o katastrofę, gdy od tej Tradycji odchodził w stronę „postmodernistycznych nowinek”, takich jak rzekomo krypto-new-age’owskie spotkanie modlitewne w Asyżu.

Skrajnym eksponentem takiego odczytania tego pontyfikatu są rodzimi i zagraniczni lefebryści. Rzekomy naiwny liberalizm Jana Pawła II miał się przejawiać również na płaszczyźnie politycznej. Na przykład wówczas, gdy Papież wypowiedział słynne słowa: „od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej”, przesądzając – zdaniem wielu – o pozytywnym wyniku referendum, czy Polska ma wejść do UE.

Tak się w ojczyźnie Jana Pawła II sprawy potoczyły, że interpretacje „prawicowe” wypierają dziś z debaty, a więc i ze świadomości szerszych kręgów społeczeństwa, inne odczytania pontyfikatu i przesłania Papieża. Oznacza to, moim zdaniem, że mamy do czynienia z pełzającą „de-wojtylizacją” Kościoła w Polsce, tak w sensie węższym instytucjonalnym, jak i szerszym – w debacie publicznej, w której odbywa się reinterpretacja spuścizny Karola Wojtyły.

Ważne i wpływowe dziś w kręgach katolickich i „konserwatywnych” czasopisma, takie jak „Fronda” czy „Teologia Polityczna”, wkładają wiele energii w upowszechnianie tego nowego odczytywania pontyfikatu, a środowiska dawniejszego „katolicyzmu otwartego”, takie jak „Tygodnik Powszechny”, „Więź” czy „Znak”, wprawdzie nie są tak radykalne i zdeterminowane jak katoliccy antyliberałowie i antymoderniści, lecz wydają się zepchnięte do głębokiej defensywy.

Widać to dobrze w mediach elektronicznych, na czele z telewizją publiczną, gdzie pewnych (ale tylko pewnych) idei chrześcijańskiego liberalizmu broni dziś właściwie jeden Jarosław Gowin, były redaktor naczelny „Znaku”, a niekiedy także ks. Adam Boniecki, szef „Tygodnika Powszechnego”.

Na dodatek w obieg bardziej powszechny wchodzą teraz – przeszło trzy lata po śmierci Jana Pawła II – raczej slogany i hasła zagrzewające do boju o właściwe i jedynie słuszne (to znaczy „konserwatywne”) odczytanie jego pontyfikatu niż rzeczowe analizy i komentarze. Świetnie pokazuje to, jak mi się zdaje, lekko defensywny ton, jakim ks. Richard John Neuhaus tłumaczy swoje (dość mi bliskie) odczytanie postawy papieża Wojtyły:

Moja teza o „liberalizmie Jana Pawła II” ma wielu krytyków, zarówno w moim kraju [USA – A. S.], jak i w innych. Mówi się, że moja interpretacja nauki Jana Pawła II, a szczególnie jego encykliki z roku 1991 Centesimus annus, sugeruje, że był on przychylniej nastawiony do tradycji demokracji liberalnej, niż to było w rzeczywistości (R.J. Neuhaus, Jan Paweł Wielki, w: „First Things Edycja Polska”, nr 5, jesień 2007).

Matryca „konserwatywna” wypiera „liberalną”, jak widać, także poza Polską. W jakimś stopniu przyczyniają się do tego także niektóre gesty Benedykta XVI, który choć naturalnie wciąż podkreśla swój związek z pontyfikatem Jana Pawła II, to zdaje się odeń odchodzić, jak choćby w swojej postawie wobec lefebryzmu i rosyjskiego prawosławia czy islamu albo dialogu międzyreligijnego.

Dzieje się to zresztą przy aprobacie owego „konserwatywnego” katolicyzmu współczesnego, także w Polsce. Nikt tego jeszcze w Kościele w Polsce nie mówi wprost, ale linia Benedykta trafia u nas na grunt tak podatny, szczególnie wśród inteligencji i w młodszym pokoleniu księży oraz zaangażowanych kościelnie i społecznie kleryków i świeckich, studentów i młodzieży, jak nie trafiały nigdy idee „Kościoła szeroko otwartego”.

Nie brakuje (a nawet wciąż przybywa) różnych nagród, ośrodków, fundacji, inicjatyw pod szyldem i na cześć Jana Pawła II, jednak paradoksalnie tym wyraźniejsza staje się nieobecność jego idei, Wojtyłowego ducha i papieskiego świadectwa Ewangelii w codziennym, nieodświętnym, życiu Kościoła.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...