Stulecie z Helmutem Schmidtem

Uważany za jedyną wyrocznię moralną i głównego komentatora życia politycznego nad Renem były kanclerz Helmut Schmidt skończył właśnie 90 lat. Jego biografia, jak żadna inna, pokazuje w kontekście globalnym historię Niemiec ostatniego stulecia. Znak, 3/2009



Wprawdzie Schmidt nie rozwiązał tych problemów, ale dzięki swojemu profesjonalizmowi, stabilności poglądów i osobistej charyzmie dał Niemcom poczucie bezpieczeństwa: uwierzyli, że ich samochody nie będą stały w garażach, domy kupione na kredyt nie pójdą „pod młotek”, a oni sami nie staną w kolejkach do urzędów pracy.

Dopatrując się globalnych mechanizmów sterujących gospodarką światową, razem z francuskim prezydentem Giscardem d’Estaing Schmidt stał się jednocześnie „ojcem chrzestnym” światowych szczytów gospodarczych – wówczas jeszcze tylko sześciu najbogatszych krajów
świata: Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, RFN, Włoch i Japonii. Na forum tym nie podjęto wprawdzie żadnych zbawczych decyzji, ale regularne spotkania „rządu światowego” dały mieszkańcom wielu krajów poczucie, że politycy trzymają rękę na pulsie i kontrolują przebieg wydarzeń.

Swoją niezłomnością wobec prób „demontażu” państwa przez Frakcję Czerwonej Armii jeszcze bardziej wzmocnił zaufanie Niemców do siebie oraz ich identyfikację z państwem. Podejmując rękawicę rzuconą przez RAF, sprostał wyzwaniom, uzyskując jednocześnie szlify męża stanu, jakiego zawsze rodzą lata kryzysu. Stał się uosobieniem absolutnej godności i profesjonalizmu, pewności siebie graniczącej wręcz z arogancją.

Zamiast jednak mówić swoim wyborcom: „Kocham was”, wolał powiedzieć: „Zapewniam wam bezpieczeństwo”. Tym właśnie kierował się kanclerz Schmidt, opowiadając się w 1978 roku za rozmieszczeniem w Europie Zachodniej (głównie w Niemczech) 572 amerykańskich rakiet z głowicami nuklearnymi typu „Pershing II” (była to odpowiedź na wycelowanie w niemieckie miasta radzieckich rakiet „SS20”). Przeciwko tej decyzji okoniem stanęło jego własne SPD. „Stalowy kanclerz” nie przestraszył się jednak wewnątrzpartyjnej rewolty. „Kto cierpi na polityczne wizje, ten powinien pójść do lekarza”, burknął w stronę secesjonistów w partii.

Militarystą jednak nigdy nie był. Rozmieszczenie rakiet w Niemczech powiązał z rozpoczęciem strategicznych rokowań rozbrojeniowych między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Swój dystans do wyłącznie militarnych sposobów zapewniania bezpieczeństwa RFN wyraził też inaczej: w czasie parlamentarnej debaty nad rozmieszczeniem pershingów zrobił samolot z papieru, opatrzył go nazwą „Pershing II” i… rzucił w stronę ogłupiałych oponentów.

Przez większość swojego życia Schmidt kierował się dewizą „zarówno – jak” (a nie: „albo – albo”). Urodził się w 1918 roku, kiedy rewolta marynarzy w Kilonii strąciła w Berlinie z tronu cesarza Wilhelma. Dzięki ciężkiej pracy jego przybrany ojciec wykonał olbrzymi skok w hierarchii społecznej, zamieniając kufajkę robotnika stoczniowego na garnitur nauczyciela gimnazjum. Cnotę żelaznej dyscypliny wpajał synowi w ostateczności nawet za pomocą paska.

Za rodzinną czułość odpowiedzialna była matka. Wychowany apolitycznie Schmidt umawiał się na randki ze swoją przyszłą żoną w czasach, gdy Republika Weimarska zanurzała się w brunatnych oparach ideologii Hitlera. Ale tak jak większość nastolatków w Niemczech marzył o wstąpieniu do Hitlerjugend.

Wprawdzie zabronił mu tej przyjemności biologiczny ojciec (żydowskiego pochodzenia), ale syn i tak znalazł się w szeregach organizacji, kiedy wcielono do niej jego klub wioślarski. W 1937 otrzymał powołanie do służby wojskowej w Wehrmachcie. Nie podzielał ideologii Hitlera, ale wierzył wodzowi III Rzeszy, że to Polacy napadli na radiostację w Gliwicach, prowokując wybuch wojny. W 1941 roku walczył pod Moskwą. Coraz częściej drwił sobie jednak z Hitlera i jego paladynów.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...