Co to znaczy „Wschód”? Najprościej rzecz ujmując, „Wschód” dla przeciętnego Polaka jest to teren rozciągający się za wschodnią granicą Polski, zamieszkiwany przez „rusków”. „Rusek” niekiedy okazuje się Ukraińcem, Białorusinem, Litwinem, Rosjaninem albo nawet Polakiem... Znak, 3/2009
Wilhelm Skibiński (przyjechał z Bukowiny w 1946): – Jak przekraczali granicę, to ziemię polską całowali. Jako dziecko na to się patrzyłem, ale wtedy to nie rozróżniałem, teraz wiem, o co chodzi.
Maria Bryjak (pochodzi z rumuńskiej części Bukowiny, gdzie mieszkają górale czadeccy, przyjechała w 1946): – Brat ojca całe życie marzył, żeby jego kości spoczęły na polskiej ziemi. Zawsze mówił: Kochana Polsko! Ucałujcie moją kochaną Polskę! To były zawsze jego słowa przy pożegnaniu. Cały czas na jego ustach była Polska.
Wracam do Krakowa. Zastanawiam się nad tymi ziemiami – opuszczanymi, zamieszkiwanymi, zasiedlanymi, wysiedlanymi. Przypomina mi się Bukowina, wszystkie tereny, o których opowiadali Sosińscy, Bryjakowie, Froniowie, Wilhelm Skibiński. Górzyste, krwiste przestrzenie. Jadąc, patrzę na płaski pejzaż, z którym kojarzy mi się Białoruś.
Północna Białoruś. Prawie zupełnie pusta wieś staroobrzędowców. Wszyscy młodzi powyjeżdżali, niektórzy pozabierali ze sobą rodziców, babcie, dziadków, inni nie. Tierientiewicz mieszka sam, nad jeziorem. Ma jakieś zwierzęta, kobyłę, trochę pola. Zaprasza nas do siebie. Ma chyba ze sto lat. Częstuje mlekiem podanym w oblepionej brudem szklance. Mleko jest ciepłe, dobre. Szklanka obrzydliwa, ale Tierientiewicz chwali się, że ma świetny sposób: użyte naczynia chowa do lodówki. „I potem nie trzeba myć, bo wszystkie zarazki giną w lodówce”.
Opowiada nam, jak nad tym jeziorem front się przesuwał. Pewnego wieczoru po jednej stronie stacjonowali Niemcy, a po drugiej wojsko radzieckie. Niemcom tak się podobało, jak po drugiej stronie śpiewali radzieccy żołnierze, że posyłali im łódką skrzynki wódki, byleby tylko nie przestawali śpiewać. Znaleźliśmy tam mnóstwo łusek – z obydwu stron frontu.
Tierientiewicz był staroobrzędowcem, mówił po rosyjsku, mieszkał na Białorusi, chodził do polskiej szkoły, jego sąsiadki, równie wiekowe jak on, recytowały z pamięci polskie wierszyki o Warszawie, śpiewały polskie piosenki. Całe życie mieszkając w jednym miejscu, był obywatelem Polski, Związku Radzieckiego, Białorusi. O sobie mówił: ruski.
Dlaczego Wschód? Nawet kiedy jadę w przeciwną stronę – na Zachód.
Jestem w Krakowie. Idę na wesele znajomych. Wesele polsko-rosyjskie. Już drugie takie w naszej paczce. Panna młoda jest piękna. – Jak z tych rosyjskich baletów! Dama! – mówi pani w szatni na przyjęciu. Śpiewamy rosyjskie, ukraińskie i białoruskie piosenki, przy których wzruszamy się albo tańczymy.
Kilka też polskich, z których jedyną niepatriotyczną jest ta z refrenem „Hej, sokoły”… Wszystkie te piosenki mają swoje miejsce w scenariuszu wypracowanym przez całe nasze studia – kiedy byliśmy wpatrzeni we Wschód; przez wszystkie nasze tamte pijaństwa okraszone Nazwiskami, Granicami, Narodami. Dlaczego wpatrzone akurat we Wschód?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.