Dlaczego Wschód?

Co to znaczy „Wschód”? Najprościej rzecz ujmując, „Wschód” dla przeciętnego Polaka jest to teren rozciągający się za wschodnią granicą Polski, zamieszkiwany przez „rusków”. „Rusek” niekiedy okazuje się Ukraińcem, Białorusinem, Litwinem, Rosjaninem albo nawet Polakiem... Znak, 3/2009



Dzisiaj Bukowina rozdzielona jest pomiędzy Rumunię i Ukrainę. Stolicą ukraińskiej Bukowiny są Czerniowce, rumuńskiej – Suczawa. Bezpośrednio po II wojnie światowej część zamieszkujących tam Polaków powróciła do Polski podczas repatriacji w latach 1945–1947. Niektóre rodziny, na przykład górali czadeckich, „wracały” do Polski po 200 latach nieobecności.

– Już z tego piekła chcieliśmy wyjechać.

– Jakiego piekła?

– No bo piekło stale. To Rumuni przyszli, to ruski przyszli. Chcieliśmy żyć spokojnie.

Mąż dodaje:

– Było piekło ze względu na to, że było strasznie ciężko. W mieście – pół bidy: w mieście nie mogła się pojawić żadna banda banderowców czy coś takiego. Ale jak oni mieszkali do chwili wyjazdu na wiosce, to tam te banderowcy codziennie, co noc ich nachodzili. Nocowali. Gotowali sobie. Nie można ich było wypędzić z domu, bo albo podpalili, albo zniszczyli, pozabierali wszystko, albo rozstrzelali. Rano – cicho, nie ma nikogo.

Władysław Sosiński wyjechał w 1947 na wiosnę. Jego żona Maria – w 1946 jesienią. W Czerniowcach było biuro, gdzie rejestrowali tych, którzy chcieli wyjechać. Każdego powiadamiali, kiedy będzie podstawiony wagon. „Zabierać, co macie! Chcecie – możecie zostawić, podarować komuś. Wagon dostajecie”. Zabierano wszystko, co się dało, robiono zapasy na drogę. Resztę rozdawano tym, którzy zostają. A zostawały kobiety, których mężowie nie wrócili jeszcze z frontu, albo małżeństwa mieszane, albo chorzy.

Niektóre rodziny się przez to porozdzielały. Jechali pięć do siedmiu tygodni. Ci, którzy przyjechali wcześniej, witali nowo przybyłych jak tutejsi, chociaż mieszkali tu zaledwie pół roku, co najwyżej rok. Tutejsi, czyli Niemcy, jeszcze nie wszyscy poopuszczali swoje domy. Byli stopniowo wysiedlani – tak jak oni.

Opuszczane przez nich domy znajdowały od razu nowych mieszkańców. Jak tam, tak i tu. Tam polskie domy przez Ukraińców, tu niemieckie przez Polaków. Wagony, którymi przyjeżdżali, woziły cywili z jednej ojczyzny do drugiej i żołnierzy z jednego frontu na drugi. Jedynymi stałymi ich mieszkańcami były wszy. Od czasu do czasu były dłuższe przystanki z nie wiadomo jakich przyczyn. Oczekiwanie na bocznych torach. Dalszą jazdę umilał świeżo robiony w wagonach bimber.

Wszyscy, których odwiedziliśmy, jeżdżą tam, na Bukowinę. Większość przynajmniej raz w roku. Wszyscy, oprócz tego, że mają tam rodziny, znajomych (starsze pokolenie ma znajomych ze szkoły, młode pokolenie ma znajomych niezwiązanych z tamtą Bukowiną), jeżdżą, żeby tam popatrzeć. Jeden mężczyzna, najstarszy, z którym rozmawialiśmy, powiedział, że chciałby tam wrócić, że marzy o tym, żeby tam zamieszkać.

Pozostali jeżdżą tam, żeby pobyć. – Pojadę, odwiedzę Bukowinę, to rok tutaj wytrzymuję. Ludzie są gościnni, otwarci. Wolę tam jak na Zachód – mówi Edek, którego mama przyjechała w 1946 z Bukowiny jako repatriantka. Mówiła wtedy po rumuńsku, bo chodziła do rumuńskiej szkoły. Sąsiadami byli Rusini, czyli Ukraińcy. Dzisiaj jej miejscowość, Kuczurmik, jest na terenie Ukrainy (Kuczur Małyj). Jeździ tam często z synem.

Mówi: – Bo ja tam lubię popatrzeć. Kiedy Edek przyjechał tam pierwszy raz, to powiedzieli mu, czym najlepiej handlować. Potem zaczął z nimi handlować, jeździli też do Rumunii. Pomagali sobie. Oni jemu, on im. – Wczoraj w piekarni u nas mówili, że jadą na Ukrainę, to już chciałem z nimi jechać. Byłem tam z matką i jego [syna] też tam zawiozę. Żona nie chce. Była raz, ale ją te warunki higieniczne zniechęcają.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...