Przepraszanie po wiekach – na przykład za krzywdy wyrządzone Indianom i Murzynom w Ameryce, aborygenom w Australii, nie mówiąc o zbrodniach czasu drugiej wojny światowej – zyskało pod koniec XX wieku na tyle szerokie zrozumienie, że sięgnęli po nie zarówno przywódcy różnych Kościołów, jak i politycy Życie Duchowe, 61/2010
W 1994 roku Jan Paweł II ogłosił list apostolski Tertio millennio adveniente, wzywając do rozliczenia się chrześcijaństwa z dwu tysięcy lat historii, przed rozpoczęciem trzeciego tysiąclecia. W tym rachunku sumienia Kościół ze skruchą miał się pochylić nad bolesnym zjawiskiem, jakim w jego dziejach bywało przyzwalanie „na stosowanie w obronie prawdy metod nacechowanych nietolerancją, a nawet przemocą”. Owszem, „często wiele różnych czynników współdziałało w kształtowaniu przesłanek nietolerancji, podsycając namiętności, którym w pewnej mierze nie ulegali tylko ludzie wielkiego ducha, naprawdę wolni i pełni Boga. Jednakże te okoliczności łagodzące nie zwalniają Kościoła od obowiązku wyrażania głębokiego ubolewania z powodu słabości licznych swoich synów, którzy zniekształcili jego oblicze”.
Duch czasu i zbiorowa mentalność tłumaczą wiele, ale nie zdejmują z Kościoła odpowiedzialności. Nie da się wyliczać jego historycznych zasług, a pomijać winy czy błędy.
Triumfaliści zatem muszą policzyć szkody, jakie wyrządzili wiarygodności Kościoła. Budowanie jej przez eksponowanie świateł, a zaprzeczanie czy przemilczanie mroków sprzyja przeciwnej tendencji u zrażonych taką jednostronnością.
„Dziś ja, papież Kościoła rzymskiego, w imieniu wszystkich katolików proszę o przebaczenie wszystkich krzywd wyrządzonych niekatolikom w ciągu burzliwej historii tych ludów i jednocześnie zapewniam o przebaczeniu ze strony Kościoła katolickiego wszelkiego zła, które wycierpieli jego synowie” – mówił Jan Paweł II w Ołomuńcu, w 1995 roku. Tego typu słowa od razu trafiają na pierwsze strony gazet, by nazajutrz popaść jednak w zapomnienie. Opinia publiczna przywykła do Papieża przepraszającego za historię. Rzadko się dostrzega, że prowadzony przez Jana Pawła II rachunek sumienia Kościoła schyłku drugiego tysiąclecia to jedno z największych osiągnięć tego pontyfikatu. Znak czasu lepiej odczytany i przyjęty poza Kościołem niż w nim samym. Niektóre środowiska i media katolickie z reguły przemilczają pokutne oświadczenia Jana Pawła II, atakując tych, którzy mówią to samo, co Papież, oraz upowszechniając triumfalistyczną propagandę historyczną.
Rozrachunek z własną przeszłością staje się dla Kościoła tym trudniejszy, im dłużej był odkładany. Współczesne przyspieszenie tempa historii oraz potrzeby związane z ewangelizacją młodych pokoleń o nowej wrażliwości wymagają kontynuowania dzieła Soboru Watykańskiego II, ciągle wyprzedzającego przeciętny stan świadomości katolików. Papież, ryzykując więc zdziwienie i doświadczając oporów części wiernych, wypowiada w imieniu Kościoła epokowe mea culpa. Bez tego bowiem żywy Kościół ciągle byłby więźniem własnej przeszłości, dźwigając balast długów po zmarłych, mocniej ciążący w dobie kultury wolności i tolerancji.
Soborowy ferment, osobowość Papieża, jego narodowość i podróże odegrały tu decydującą rolę. Polskość – ponieważ łatwiej rozliczać się z inkwizytorami, kolonialnymi powiązaniami misjonarzy, prześladowcami protestantów i sędziami Galileusza, gdy nie było wśród nich rodaków. Podróże – ponieważ trudno nie nawiązać do realnej historii, gdy przemawia się gdzieś do ludzi, których przodkowie doznali od katolików nie samych tylko błogosławieństw.
Nazywanie rzeczy po imieniu
W ciągu dwudziestu siedmiu lat pontyfikatu zebrało się sporo przykrych dla Kościoła tematów, które Jan Paweł II nazwał po imieniu, wyrażając ubolewanie czy przepraszając. Tak promował i budował nową świadomość kościelną. Jej istotną część stanowi ten zapomniany rodzaj historycznej pamięci oraz więzi z przodkami i ich wiarą, której nie da się sprowadzić ani do odpowiedzialności osobistej, ani zbiorowej. Dziedzictwo, uskrzydlające czy ciążące, zobowiązuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.