Teologia ciała Jana Pawła II jest, jak do tej pory, najbardziej twórczą, chrześcijańską odpowiedzią na seksualną rewolucję i dokonane przez nią spustoszenie ludzkiej osoby. - George Weigel, „Świadek nadziei” Pressje, 8/2006
Dodać tu jeszcze można, że Papież nie lubił także terminu „współżycie seksualne”. W pierwszym cyklu „Katechez”, na określenie obcowania cielesnego mężczyzny i kobiety, zaproponował powrót do biblijnego słowa „poznanie” (por. m.in. pytanie Maryi „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża”). Tylko to słowo oddaje osobową treść cielesnego zbliżenia, w którym mężczyzna i kobieta poznają się wzajemnie najgłębiej, jak tylko można, w tajemnicy swej męskości i kobiecości.
Mit 4: Erotyzm jest największym, jeśli nie jedynym, źródłem szczęścia, ekstazy i spełnienia.
Ksiądz Józef Tischner tak pisze we wstępie do książki o Janie Pawle II ( „Pontyfikat” Janusza Poniewierskiego): „Erotyzm stał się czymś więcej niż tylko erotyzmem, przyjął na siebie znaczenia i funkcje, którego „nie jego są”. Stał się miejscem ucieczki od zimnego świata, zapomnienia o samotności, czułości imitującej miłość, bliskości maskującej oddalenie, [...] fizyką i metafizyka jednocześnie, a także rynkiem, na którym rządzą reguły podaży i popytu. [Erotyzm taki,] jeśli nie ciągnie człowieka w dół, to w każdym razie wodzi go po płaszczyźnie od pułapki do pułapki. Wycisnął na [nim] swe piętno współczesny kryzys nadziei. Akceptuje się go i ubiera w wielorakie znaczenia, pod warunkiem, że będzie erotyzmem bezpłodnym. [...] Jest narzędziem wolności, która mówi „nie” [życiu i człowiekowi]” [5].
Trudno o trafniejszą diagnozę jednego z największych problemów współczesności i trudno o celniejszą odpowiedź niż teologia ciała Jana Pawła II. Papież demaskuje wszystkie owe pułapki współczesnego erotyzmu. Ale, co najważniejsze, podaje także godne człowieka rozwiązania. Opierając się na Słowie Bożym, wskazuje prawdziwe źródła szczęścia i spełnienia, ustawia seksualność we właściwym świetle i na właściwym miejscu, nie odbierając jej nic z jej uroku – a wręcz przeciwnie, ukazując ją jako piękne tworzywo osobowej komunii i wspólnoty. Nauczyciel–wychowawca, podejmujący problem niebezpieczeństw i kłamstw współczesnego erotyzmu, znajdzie w papieskim nauczaniu o człowieku wiele treści godnych przekazania młodzieży
Mit 5: Samotność jest najgorszym nieszczęściem.
Przyglądając się dzisiejszemu światu i propagandzie mediów można dostrzec paniczny wprost lęk przed samotnością. Ludzie tak się jej boją, że za wszelką cenę chcą od niej uciec. Przejawia się to, między innymi, w czymś w rodzaju kultu pary i miłości seksualnej (patrz: mitologia erotyzmu). Wszystko jedno z kim, ale trzeba z kimś być, a raczej kogoś „mieć”. Owocem tego jest nieodpowiedzialne wiązanie się z tzw. „partnerem” czy „partnerką”, przedwczesne współżycie seksualne, niedojrzałe podejście do zakładania rodziny na zasadzie „złapać na ciążę” i „zaciągnąć do ołtarza”, samotne macierzyństwo wynikające z lęku, żebym „na starość nie była sama, żebym kogoś miała”. Paradoksalnie, ucieczka od rzekomo najgorszego nieszczęścia – samotności – pomnaża nieszczęścia i pogłębia samotność. Prowadzi do uprzedmiotowienia dzieci, kobiet i mężczyzn, traktowania ich na sposób „posiadania”, a nie „bycia z nimi”. Wyrażają to właśnie potoczne słowa „mieć kogoś”, zamiast „być z kimś”. Ten negatywny obraz samotności znajduje szczególnie podatny grunt u młodych ludzi. Jak wiadomo, młodość to wiek budzenia się intensywnej potrzeby kontaktu z rówieśnikami i z płcią przeciwną. Wraz z nią pojawiają się wszystkie zagrożenia związane z panicznym lękiem przed byciem samemu.
[5] Janusz Poniewierski, „Pontyfikat 1978-2005. Wstęp ks. Józef Tischner”, Kraków 2005, s. 14