Kiedy zmarł ostatni z Apostołów, św. Jan, w dziejach tworzącego się dopiero Kościoła pojawiła się nowa epoka - nazwana najpierw epoką Ojców Apostolskich, a następni Ojców Kościoła. W międzyczasie można było też mówić o Ojcach Pustyni. A co z kobietami? Czy one nie brały czynnego udziału w jego budowaniu? List, 5/2007
Kiedy zmarł ostatni z Apostołów, św. Jan, w dziejach tworzącego się dopiero Kościoła pojawiła się nowa epoka - nazwana najpierw epoką Ojców Apostolskich, a następni Ojców Kościoła. W międzyczasie można było też mówić o Ojcach Pustyni. Wygląda na to, że mężczyźni stworzyli Kościół. A co z kobietami. Czy one nie brały czynnego udziału w jego budowaniu?
Bóstwo pokonane przez kobiety
Owszem brały. Co więcej, niektórzy historycy wysuwają odważną tezę, że to właśnie dzięki nim większość z nas jest dziś wyznawcami Chrystusa a nie perskiego boga Mitry. W starożytności bowiem mitraizm zawędrował, dzięki rzymskim legionistom, z terenów dzisiejszego Iranu aż do stolicy imperium. Z czasem religia ta stała się niezwykle popularna, a wysokie wymagania moralne, obrzędowość (chrzest, spożywanie podczas nabożeństw chleba i wina) i życiorys boga (narodziny w grocie, obchodzone 25 grudnia) zbliżały ją do chrześcijaństwa. Była więc dla niego poważną konkurencją.
Co mają do tego kobiety? Otóż mitraizm dopuszczał do kultu tylko mężczyzn, kobiety były w nim zupełnie marginalizowane, właściwie nie odgrywały żadnej roli. Chrześcijanki zaś, nie tylko modliły się w domowym zaciszu, ale i wspierały mężczyzn w głoszeniu Dobrej Nowiny. Jak inaczej rozumieć słowa: Czyż nie wolno nam brać z sobą kobiety-siostry, podobnie jak czynią to pozostali Apostołowie, oraz bracia Pańscy i Kefas (1 Kor 9, 5)? Jak traktować wymienienie wśród wyróżniających się Apostołów małżeństwa Andronika i Junii czy wspomnienie o pomocy i gościnności, której doświadczył św. Paweł podczas swych podróży od Akwili i jego żony, Priski? Chrześcijanki początkowo nawet nauczały mężczyzn. Gdyby tak nie było, św. Paweł nie zabroniłby im w pewnym momencie tego robić (por. 1Tym 2, 12). Można by je nawet nazwać pierwszymi feministkami. To one w pewnym sensie powiedziały starożytnemu światu: „Moje ciało należy do mnie!". Tyle że wówczas słowa te oznaczały co innego niż dziś. Co znaczyły? Znaczyły: „Wybieram dziewictwo!". Dla przepełnionego seksem świata antyku, w którym kobieta miała bardzo mało do powiedzenia, taki wybór był prawdziwym szokiem. Przez wybór dziewictwa, czy losu wdowy (wbrew zwyczajowi) „kobiety mogły wyrwać się ze sfery domowej i wkroczyć w świat publiczny (...) Mogły zaistnieć niezależnie od swoich ojców, mężów i dzieci. Wdziewając wdowie szaty kobieta zyskiwała możliwość swobodnego poruszania się w sferze publicznej oraz ochronę przed molestowaniem seksualnym i atakami" - pisze o pierwszych chrześcijankach Deborah Sawyer, brytyjska historyczka. Chrześcijańskie „wdowy", które były ewenementem w starożytnym świecie, chciały cieszyć się taką samą wolnością w głoszeniu Dobrej Nowiny jak mężczyźni, bowiem wiedziały, że nie ma już różnicy pomiędzy mężczyzną a kobietą, wszyscy są jedno w Chrystusie (por. Gal 3,28).
Czy to ja byłam Ewą?
Dlaczego zatem pamiętamy dziś (i słusznie) o Ignacym Antiocheńskim, Ireneuszu z Lionu, Janie Chryzostomie czy Cyrylu Jerozolimskim, a nie znamy prawie żadnej kobiety z tamtego okresu?
To swoiste równouprawnienie kobiet i mężczyzn w głoszeniu Ewangelii zaczęło prawdopodobnie zanikać wraz z zanikaniem przekonania o rychłym powtórnym przyjściu Chrystusa. W organizowaniu życia kościelnego opierano się chętnie na istniejącym modelu społecznym. Dodano do tego teologiczne podstawy - sięgnięto po biblijną opowieść o Adamie i Ewie. W ten sposób każda kobieta stała się Ewą. A ta, po pierwsze, została stworzona po Adamie, więc jest niższą w hierarchii płcią i powinna słuchać męża. Jak pisał św. Augustyn: „konieczne jest dla jednej z dwóch osób, które ze sobą mieszkają razem, rządzenie, a dla drugiej podporządkowanie się rozkazom, tak, aby przeciwne wole nie zakłócały ich spokojnego żywota".