To nie spadło z nieba czyli wiara między herezjami

Ojciec jest Bogiem, Syn jest Bogiem, Duch jest Bogiem. Są od siebie jakoś różni, ale mimo to nie ma trzech bogów. Czyżby wiara kazała nam - wbrew logice - uznawać, że 1+1+1=1, że 3=1? List, 11/2008



wiek drugi i trzeci trzecia droga

Wydawało się zatem, że przed chrześcijańską teologią II i III w. stanęła alternatywa: albo uznać istnienie dwóch, trzech bogów (rozwiązanie nigdy na serio niebrane pod uwagę), albo przyjąć, że tylko Ojciec jest Bogiem naprawdę, natomiast Chrystus i Duch są jakoś od Niego niżsi (pogląd nazywany subordynacjanizmem).

Druga z propozycji miała jednak zasadniczą wadę: jeśli zbawienie przyszło przez Chrystusa (a takie było fundamentalne doświadczenie), to nie może On nie być Bogiem, bo tylko Bóg ma moc wyrwania człowieka z grzechu! Konieczne stało się zatem znalezienie „trzeciej drogi" - rozwiązania, które wykraczało poza wszystko to, co dotychczas wypracowano w ramach myśli religijnej - tak żydowskiej, jak i pogańskiej.

Musiała to być droga, na której uzna się, że jedność i wielość w Bogu są współwieczne; że nie jest ani tak, że Bóg najpierw był jeden, a potem rozpadł się na Ojca, Syna i Ducha, ani tak, że jest ich trzech, a jedność stanowią tylko przez wtórne niejako zjednoczenie. Bóg jest w istocie Trójjedyny, jest Trójcą (wyraz ten wchodzi w użycie w III w. pod wpływem Tertuliana na Zachodzie i Orygenesa na Wschodzie).

wiek czwarty „prawie robi wielką różnicę"

Kluczowy dla dojrzewania nauki o Trójcy Świętej okazał się wiek IV. W jego początkach pewien aleksandryjski prezbiter, imieniem Ariusz, zaczął głosić, że „Syn jest pierwszym stworzeniem Ojca" i dlatego „jest czas, kiedy nie istniał". Koncepcja Ariusza była o tyle atrakcyjna, że zdawała się chronić monoteizm przy wykorzystaniu bardzo popularnej ówcześnie idei hierarchii bytów, zgodnie z którą Bóg jest najwyższy, stworzenia materialne najniższe, a pośrodku znajdują się byty duchowe o różnym stopniu doskonałości.

Syn byłby oczywiście w tej hierarchii najwyżej, byłby prawie Bogiem (tyle, że „prawie robi wielką różnicę"). Ariusz był nie tylko sprawny teologicznie, ale i „politycznie" - potrafił zjednać sobie wielu zwolenników wśród wpływowych biskupów, co zaowocowało potężnymi napięciami w Kościele. Te do tego stopnia zaniepokoiły będącego od niedawna protektorem chrześcijaństwa Konstantyna, że postanowił działać: zwołał w Nicei zgromadzenie biskupów (pierwszy Sobór powszechny w 325 r.).

Biskupi odrzucili tezy Ariusza i ułożyli formułę wiary, która stanowi pierwszą część odmawianego do dziś w czasie niedzielnej Eucharystii wyznania. To jednak nie położyło kresu sporom - użyte przez Sobór określenie, że Syn jest „współistotny" Ojcu, było na tyle nowatorskie, że wielu biskupów przyjmowało je z wielkimi oporami, a wielu wręcz odrzucało.

Ostre spory, wzmacniane przez liczne interwencje cesarzy, trwały kilkadziesiąt lat. Do zwycięstwa „wiary z Nicei" przyczynili się zwłaszcza Atanazy, Bazyli Wielki, Grzegorz z Nyssy i Grzegorz z Nazjanzu. Kluczem do teologicznego pojednania było zwrócenie uwagi na to, że gdy mówimy o jedności w Bogu, patrzymy nieco pod innym kątem, niż gdy mówimy o troistości.

Jeśli bowiem pytamy: czym jest Bóg? (pytanie o naturę - analogiczne do pytania: czym jest człowiek?), dojdziemy do stwierdzenia o jedności, jedyności, niepodzielności boskiej natury. Jeśli zaś zapytamy: kim jest Bóg?, odpowiemy: Ojcem, Synem i Duchem Świętym (trzema „osobami"). Pomiędzy Nimi istnieje rzeczywista, a zarazem niezmiennie mała różnica. W Bogu troistość i jedność to jakby dwie strony tej samej monety.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...