Ksiądz Twardowski miał tak bardzo pokorną duszę, że nie brudził serca słabościami, które czynili wokół niego ludzie. Garnęli się do niego jak do kogoś najbliższego i dobrze znanego, stąd też nikt, nawet mając za sobą racje prawne, nie powinien zawłaszczać tej twórczości w imię osobiście pojętych interesów i korzyści. Idziemy, 15 kwietnia 2007
Aleksandra Iwanowska, spadkobierczyni spuścizny literackiej ks. Jana Twardowskiego, bezwzględnie egzekwuje swoje prawa. Nie tylko nie pozwala niektórym wydawnictwom na wznawianie dzieł poety, ale też sprzeciwia się np. wykonywaniu przez dziecięce zespoły piosenek z wierszami ks. Jana. Czy tak powinna wyglądać opieka nad twórczością, która jest dla kilku pokoleń czytelników częścią ich życiowego doświadczenia?
Twórczość ks. Jana Twardowskiego stała się swego rodzaju dobrem wspólnym. Wielu ludziom rozjaśnia tajemnice życia i wiary. Jego pisarstwo czytelnicy traktowali i nadal traktują jako biblijną księgę pocieszeń, a osobę Autora jako wcielenie etosu kapłana i poety. Cały więc spór o prawa autorskie, o spuściznę poety jest po prostu nie na miejscu. Rolę pani Iwanowskiej w całej sprawie trudno pojąć bez zgorszenia. Ksiądz Twardowski miał tak bardzo pokorną duszę, że nie brudził serca słabościami, które czynili wokół niego ludzie. Starał się być człowiekiem przezroczystym, czyli takim, do którego dostęp mogą mieć wszyscy. Garnęli się do niego jak do kogoś najbliższego i dobrze znanego, stąd też nikt, nawet mając za sobą racje prawne, nie powinien zawłaszczać tej twórczości w imię osobiście pojętych interesów i korzyści – być może materialnych. Kłóci się to nie tylko z poczuciem moralnym i etycznym, ale z istotą życia ks. Jana, który niczego nie zatrzymywał dla siebie, ale dzielił się wszystkim, co zrodziło jego serce, twórczość i praca duszpasterska. Skoro jednak pani Iwanowska – jak sama mówi – otrzymała w przyjacielskim darze od ks. Jana prawa autorskie, niech czyni z nich narzędzie porozumienia, zgody, poszanowania, propagowania twórczości. Przecież na tym zasadza się cała jej praca. Nie powinna budować barier, odgradzających czytelników od twórczości ks. Jana. Poezja i pieniądze stanowią wzajemnie wykluczające się obszary życia.
Czy władze kościelne mogą i czy powinny coś w tej sprawie zrobić?
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Media wysuwają różne teorie, ale ja nie znam odpowiedzi. Potrzebny jest złoty środek, którego muszą poszukać wspólnie posiadaczka praw autorskich i wszyscy związani z tą sprawą.
Przykład sporów o spuściznę po księdzu Twardowskim jest bardzo spektakularny, ale przecież nie odosobniony w historii. Czy wyznaczanie osób spoza ścisłych kręgów kościelnych do dysponowania prawami autorskimi księży to dobra decyzja? Czy Ksiądz Profesor we własnym testamencie wskazał osobę, która będzie dysponowała jego prawami autorskimi?
Na razie jeszcze nie wyznaczyłem, ale mam taki plan. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że moja twórczość nie ma tej rangi, co księdza Twardowskiego, niemniej trzeba zachować porządek na tym polu działalności. Zamierzam więc wyznaczyć odpowiednią osobę, która będzie czuwała nad tym, co pozostanie po mnie w rękopisach i druku.
«« | « |
1
| » | »»