W wakacje nieopodal Koloseum proklamowano oficjalnie pierwszą we Włoszech ulicę gejów. „Odwaga świecka” wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. I to wszystko w imię walki z homofobią. Idziemy, 19 sierpnia 2007
Mieszkańcy domów przy ulicy gejów skarżą się, że to zgorszenie dla dzieci. Nie chcą też mieszkać w samym środku dyskoteki i potykać o obcałowujące się pary: pan z panem, pani z panią. Nieobojętny jest też strach przed AIDS, którego ta enklawa jest prawdziwą wylęgarnią.
Co na to chrześcijanie Rzymu? Jakby zapomnieli o swojej godności. Tymczasem zamiast półgębkiem podnoszonych protestów i pobłażliwego poklepywania po plecach, by nie daj Boże nie dostać łatki homofoba, trzeba jasnej postawy. Chrześcijan musi być widać. W przeciwnym wypadku sami promujemy chrystianofobię. Przykład? Nawet Konferencja Episkopatu Włoch miała obawy czy „Family Day” nie zakończy się klapą. Poparcie dla inicjatywy było cichutkie. Do Rzymu przyjechało jednak ponad milion osób, by zamanifestować swe poparcie dla prawdziwej rodziny. I nota bene działo się to kilkaset metrów od obecnej ulicy gejów. A więc można! W tym samym czasie tylko garstka manifestowała swą „odwagę świecką”, wyrażając poparcie dla legalizacji związków partnerskich, w tym homoseksualnych.
Świat uczy, że dumniej być gejem niż chrześcijaninem. W imię tolerancji otwiera się Gay Street. Jednocześnie w imię szacunku dla myślących inaczej Federacja Piłki Nożnej FIFA zakazuje umieszczania napisów o tematyce religijnej na koszulkach zawodników. Kolejna czerwona kartka dla Jezusa. I co my na to?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.