Kiedy będę stawał przed Panem Bogiem, to nie będzie jakichś dodatkowych punktów za to, że jestem biskupem czy kardynałem. Jedyna rzecz, która się liczy, to jest świętość. To jest jedyna wielkość w Kościele. Idziemy, 13 stycznia 2008
W bogatym życiorysie Księdza Kardynała wiele było posług. Jubileusz jest czasem dziękczynienia. Za co Ksiądz Kardynał jest Panu Bogu najbardziej wdzięczny?
Najbardziej jestem Panu Bogu wdzięczny za ustanowienie kapłaństwa w Kościele. Tak jak powiedziałem przed tygodniem w czasie kazania w Poznaniu: nie dziękuję Panu Bogu za godności, za honory, bo od tego nie zależy wielkość mojego kapłaństwa. Dziękuję Panu Bogu za dar kapłaństwa, którym obdarzył Kościół święty. Zdaję sobie sprawę, że ten dar, który mnie dotyczy, równocześnie skłania do głębokiej refleksji. Kiedy będę stawał przed Panem Bogiem, to nie będzie jakichś dodatkowych punktów za to, że jestem biskupem czy kardynałem. Jedyna rzecz, która się liczy, to jest świętość. To jest jedyna wielkość w Kościele. Pan Bóg pewnie na sądzie będzie się ode mnie czegoś więcej domagał, ponieważ dał mi specjalne zadanie, wzmocnił to zadanie specyficznym sakramentem. Dlatego w czasie takiego jubileuszu równocześnie trzeba robić solidny rachunek sumienia: czy Pana Boga nie zawiodłem? Czy nie powinienem zrobić czegoś więcej? Jubileusz to nie jest jakiś triumfalizm; to okazja do solidnej refleksji, bo to, co się liczy, to jest tylko świętość.
Tak, jednak taki rachunek sumienia może ukazać też rzeczy, o których można by rzec: "to przeze mnie, Panie Boże, udało Ci się zrobić". Które z nich najbardziej cieszą Księdza Kardynała?
Przyjechałem do Rzymu, mówiąc szczerze, bez wielkiego entuzjazmu dla prawa kanonicznego, które wydawało mi się wiedzą formalną: reguły i przepisy. Natomiast mnie interesowało coś więcej i to, co mnie mocno ubogaciło, to jest zrozumienie prawa kościelnego w zupełnie inny sposób - jako aktualizację czy realizację eklezjologii, misji Kościoła w życiu. To jest w jakiś sposób Sobór Watykański II, który musi być realizowany w konkretnym życiu. I to zrozumienie prawa kanonicznego, zupełnie inne niż miałem wcześniej, było dla mnie ogromną radością i ubogaceniem. Stałem się entuzjastą tego prawa i zawsze z wielką radością mówiłem o nim, nawet spełniając funkcję w Najwyższym Trybunale Sygnatury Apostolskiej. Uczyłem tego prawa z wielkim entuzjazmem, ponieważ wiedziałem, że tu nie chodzi o przepisy, lecz o to, żeby Kościół mógł rosnąć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.