Traktat obaw i nadziei

Po trwającym przeszło miesiąc festiwalu gier politycznych sprawa Traktatu wydaje się znajdować swoje zakończenie. Przez ten czas media i politycy fundowali społeczeństwu szum informacyjny o sporze między PO i PiS, nie podejmując niemal żadnej debaty nad meritum tego sporu. Idziemy, 6 kwietnia 2008



– Czy Traktat będzie reprezentował interesy Polski, nad tym można dyskutować – mówi z kolei dr Tomasz Żukowski, politolog i socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Zapisy traktatowe przesuwają Unię, chociaż w mniejszym niż to zamierzano stopniu, w kierunku czegoś, co w przyszłości może się stać państwem konfederacyjnym. Nie udało się Polsce powstrzymać niekorzystnego dla niej systemu głosowania, a jedynie opóźnić jego wprowadzenie. To zmiana na korzyść krajów dużych kosztem reszty. Traktat proponuje rezygnację z wyraźnie dotąd funkcjonującego w Unii systemu wyrównującego potencjały silniejszych i słabszych, i wprowadza podział państw na partnerów dużych, średnich i małych – tłumaczy dr Żukowski.

– Traktat to nasza szansa na dorównanie Europie – mówi krótko i enigmatycznie jeden z polityków PO. Nie różni się to od stanowiska posłów lewicy, dla których celem jest przyjęcie nie tyle Traktatu, co Karty Praw Podstawowych. Bardziej konkretni są posłowie PiS-u. – Traktat niesie kilka pozytywnych rozwiązań, choćby ten dający państwu-członkowi Unii możliwość wystąpienia z Unii. Parlamenty państw będą mogły opiniować wpływające do PE projekty aktów prawnych. To sprawi, że w Polsce wcześniej będziemy wiedzieli, nad czym PE będzie obradował. Niestety, jedynym kryterium przyjęcia takiej opinii będzie zgodność z zasadą pomocniczości, rola parlamentów narodowych wzrośnie więc iluzorycznie – ocenia poseł PiS Artur Górski. Zwraca on uwagę również na to, że milion obywateli Unii będzie miało inicjatywę ustawodawczą. – To miecz obosieczny, ponieważ milion podpisów mogą zebrać i środowiska laickie, i katolickie. Jednak bardziej przysłuży się tym drugim, bo są w Parlamencie w mniejszości, podczas gdy ci pierwsi nie muszą się do zbierania podpisów uciekać – mają od tego posłów lewicy i liberałów – tłumaczy.

Bardziej krytycznie podchodzi do Traktatu poseł PiS Zbigniew Girzyński, który – jak deklaruje – zagłosuje przeciw Traktatowi nawet z ustawą w wersji PiS. – Traktat to kolejny krok na drodze tworzenia z Europy superpaństwa. Przykładem tego jest stworzenie stanowisk de facto prezydenta oraz ministra spraw zagranicznych Unii. Zamiast iść w kierunku pogłębiania integracji ekonomicznej Europy, którą uważamy za jak najbardziej korzystną, celową i budującą sukces Unii, tworzy się nadbudowę polityczną – ocenia.

– Kościół – mówi ks. prof. Mazurkiewicz – za stanowiskiem Stolicy Apostolskiej, przyjął Traktat z radością i żalem. Radością z faktu pogłębiania integracji europejskiej, a żalem, że Europa wypiera się swych chrześcijańskich korzeni. W Traktacie zabrakło – z powodu sprzeciwu Francji i Belgii – odniesienia do chrześcijaństwa, jednak jest w nim tzw. artykuł kościelny będący deklaracją uszanowania w relacjach państwo–Kościół status quo istniejącego w poszczególnych państwach. Artykuł potwierdza status Kościołów oraz ich tożsamość. – Jest to korzystne dla Kościoła katolickiego ze względu na orzecznictwo Trybunału Europejskiego w sprawach skarg obywateli na naruszanie zasad wolności religijnej. Myślę na przykład o zniesieniu we Francji niektórych dyskryminujących katolików ustaw, mocno osadzonych we wrogiej wobec religii mentalności roku 1905 – tłumaczył z rozmowie z KAI ks. prof. Mazurkiewicz.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...