Europa jutra

W wielu europejskich krajach, gdzie chrześcijanie są jeszcze większością, demokratycznie wybrane władze już zakazują głoszenia wybranych fragmentów prawdy objawionej w Biblii. Wszystko po to, by nie psuć dobrego samopoczucia tym, którzy żyją wbrew prawdzie. Idziemy, 26 października 2008



Przyszłość chrześcijaństwa w Europie stoi dzisiaj pod znakiem zapytania. Chrześcijańska Europa nieraz stawała na historycznym zakręcie, ale obecna próba może być groźniejsza od doświadczeń związanych z inwazjami islamu, bolszewizmu czy nazizmu. Zawsze bowiem łatwiej opierać się temu, co zagraża z zewnątrz, niż zmagać się z własnymi słabościami. A tym razem zagrożenia tkwią głównie w nas.

Głównym problemem chrześcijaństwa w Europie jest dzisiaj tchórzostwo i duchowe lenistwo jego wyznawców, nazywane dla niepoznaki tolerancją albo polityczną poprawnością. Zanurzeni w cywilizacji konsumpcji, coraz niechętniej podejmujemy się świadczyć o wierze. Bo świadectwo kosztuje.

Prawda jest warta tyle, ile ktoś gotowy jest za nią zapłacić, zwłaszcza ten, kto ją głosi. A takich, co dla Ewangelii gotowi są narażać się na lekceważenie albo represje, jest coraz mniej. Stąd tak żarliwie hołdujemy idei niczym nieograniczonej wolności. Nawet wolności od Boga, bo ona zdaje się nas zwalniać z obowiązku świadectwa.

W wielu europejskich krajach, gdzie chrześcijanie są jeszcze większością, demokratycznie wybrane władze już zakazują głoszenia wybranych fragmentów prawdy objawionej w Biblii. Wszystko po to, by nie psuć dobrego samopoczucia tym, którzy żyją wbrew prawdzie. Za przyzwoleniem chrześcijańskiego społeczeństwa dyskryminuje się co odważniejszych chrześcijańskich polityków. Szykanuje się tych, którzy nie chcą ukrywać oznak swojej wiary jak nastolatki, które publicznie deklarują trwanie w dziewictwie do ślubu.

W imię politycznej poprawności zmienia się nazwy świąt, aby nie już było Bożego Narodzenia i Wielkanocy tylko święta zimowe i wiosenne. Równocześnie jednak londyński magistrat zakazuje rajcom przynosić kanapki na posiedzenia rady miasta, aby nie drażnić mających właśnie ramadan muzułmanów. Mniej więcej w tym samym czasie uznaje się w tejże Wielkiej Brytanii urzędową ważność wyroków zapadających w muzułmańskich sądach religijnych. I nikt jakoś nie mówi o klerykalizacji życia społecznego, bo muzułmanie potrafią bronić zasad islamu.

Kolejny problem to demografia. Wskutek europejskiej dzieciofobii rdzenna ludność Unii Europejskiej do 2030 r. zestarzeje się i zmniejszy o mniej więcej 50 mln. Ich miejsce muszą zająć przybysze z zagranicy. Najprawdopodobniej będą to Azjaci, którzy już teraz najlepiej sobie radzą w naszych warunkach. Czy jednak staną się Europejczykami w sensie przyjęcia europejskiego dziedzictwa, w które wpisane jest chrześcijaństwo?

Przyszłość Europy może być pisana według scenariusza, który zrealizował się w przypadku rdzennych Egipcjan, nazywanych dzisiaj Koptami, zamkniętych w pilnie strzeżonych gettach przed muzułmanami, dzisiejszymi panami ich kraju, którzy za nic mają kulturę sięgającą czasów piramid. Ale może być również pisana według scenariusza, który zrealizował się w Rzymie. Tam, dzięki mądrości i wierze chrześcijan, w czasach papieża Leona Wielkiego barbarzyńcy zalewający dawne cesarstwo stali się spadkobiercami jego kultury, w tym również chrześcijańskiego dziedzictwa. To oni są dzisiaj Rzymianami.

Od autentyzmu naszej wiary i od żywotności naszej kultury zależy dzisiaj przyszłość Europy. Nade wszystko zaś od miejsca, które zajmuje w niej Chrystus, który jest kamieniem węgielnym naszej cywilizacji.



«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...